czwartek, 4 czerwca 2015

Rozdział 44

Harry's POV

Nigdy nie myślałem, że mogłoby być mi wygodnie, czy przynajmniej czułbym się trochę szczęśliwy, budząc się z ustami pełnymi włosów i całkowicie ścierpniętą lewą ręką. A jednak jeszcze tutaj byłem, zaplątany z Nohra w pozycji, która prawdopodobnie nie powinna być zbyt odprężająca, czując się jeszcze bardziej zadowolony niż byłem chwilę temu.
Alarm rozniósł się po pokoju, więc niechętnie uwolniłem się z jej ciepłego objęcia i poczłapałem w stronę kuchni, żeby go wyłączyć. Była prawie 8, a ja już miałem siedem nieodebranych połączeń, ponad sto maili i czternaście wiadomości od mojej sekretarki.
Poirytowany wybrałem numer do biura. Wesoły głos należący do Laury odpowiedział niemal natychmiast. – Biuro Harry'ego Stylesa, jak mogę pomóc?
- Tu Harry. – rzuciłem. – Co do cholery się dzieje?
- Oh-oh. Uhm, cóż ma pan niedługo spotkanie i lunch z panem Malikiem i jego dziewczyną. I jeszcze się pan tu nie pojawił... więc po prostu zadzwoniłam, żeby upewnić się, że nie jest pan chory. Uhm, tak.
Opadłem na stołek barowy. – O której mam spotkanie?
- O 9:30, panie Styles.
- Świetnie, będę tam. Dziękuję, Lauro.
- N-nie ma za co.
Po załączeniu czajnika na herbatę i przeklinaniu na siebie za to, że dałem Jennifer wolne, podczas gdy nie mogłem rozpracować tej cholernej maszyny do kawy, ostrożnie wróciłem do salonu, by obudzić Norah. Była zwinięta w kulkę na środku kanapy.
Nie mogłem powstrzymać uśmiechu kiedy usiadłem, wiodąc palcami po skórze jej odkrytego ramienia, za którymi podążył czubek mojego nosa, a następnie moje usta. Wydała niski jęk i przytuliła się jeszcze bardziej do kanapy, co tylko sprowokowało mnie do dalszego działania.
- Wstawaj, wstawaj, wstawaj. – wyszeptałem całując jej ramiona. – Muszę iść do pracy i zakładam, że ty też. Musimy wziąć prysznic.
- Nngh.
- Hm, wezmę to za zgodę. – podniosłem ją wciskając ramiona pod jej uda i plecy, żeby zanieść ją na górę. Wydała kilka zaspanych jęków w geście protestu i słabo biła w moją pierś przez kilka sekund zanim się poddała i pozwoliła swej głowie opaść.
Ziewnęła cicho. – Są lepsze sposoby, żeby kogoś obudzić, wiesz?
- Próbowałem obudzić się pocałunkami, Norah.
- Nieważne. – pochyliła głowę do przodu kiedy wchodziliśmy przez drzwi do łazienki. – I tak nie muszę iść dzisiaj do pracy. Jace i ja mamy dzień wolny za bycie najlepszymi pracownikami na świecie.
Posadziłem ją z rozbawionym uśmieszkiem. – Serio?
Norah spojrzała na mnie z czymś co musiało być próbą zastraszenia, ale nie bardzo jej wyszło. Kiedy tylko wybuchłem śmiechem, ona z westchnieniem się poddała. – Dobra, dobra. Biuro jest dzisiaj z jakiegoś powodu zamknięte. Nie wiem. Kiedy tylko przeczytałam „biuro zamknięte", wyszłam z maila.
Uśmiechając się, schyliłem się do prysznica i ustawiłem na najmocniejszy strumień. Jej małe dłonie od tyłu prześlizgnęły się dookoła mojej talii, czoło przycisnęła do miejsca między moimi łopatkami, a ciepły oddech owiał moje plecy. Popchnęła nas do przodu, aż oboje znaleźliśmy się pod wodą.
Leniwie się umyliśmy, wpadając na siebie nawzajem z braku kofeiny. Umyłem jej włosy i pocałunkami znaczyłem drogę przez jej ramiona, tył jej szyi, a następnie kręgi. Wygięła się w łuk uciekając od mojego dotyku z chichotem, tylko po to bym szybko ją złapał i obrócił prosto w moje ramiona.
Norah uśmiechnęła się do mnie. – Twoja kolej.
- Wciąż masz szampon na włosach.
Z większą ilością śmiechu i po upewnieniu się, że cały szampon został spłukany z jej pofalowanych włosów, oddała mi przysługę z miłością w oczach. Postawiła moje włosy na irokeza, pocałowała mnie w policzki i starła szampon który spływał prosto do moich oczu.
Jej dolna warga znalazła się między zębami, w czasie kiedy poprawiała moją nową fryzurę. – Wygląda dobrze. – powiedziała. – Jestem pewna, że twoi pracownicy pomyśleliby, że jesteś najfajniejszym szefem na świecie, gdybyś przyszedł tak do pracy.
- Oni już uważają, że jestem najfajniejszym szefem na świecie.
- Absolutnie nie. – powiedziała drwiąco zaczesując z powrotem loki, które opadły. – Nie ma mowy.
- Naprawdę. – uparłem się. Norah kolejny raz zaśmiała się głośno, a ja popchnąłem ją znów pod wodę by po raz ostatni spłukać nas oboje. Przebiegłem palcami przez jej włosy, by wypłukać wszystkie mydliny. – Kochają mnie.
Objęła mnie wokół  talii obok tatuażu Might as well... – Kocham cię.
I Boże, sposób w który to wypowiedziała, tak od niechcenia, sprawił, że opuszki moich palców wbiły się w skórę jej bioder. Ziemia nie przestała się ruszać, tak jak to było za pierwszym razem kiedy to powiedziała, a moje serce nie biło aż tak mocno, ale Boże.
Wiedziałem, że nie mogę jej odpowiedzieć tym samym. Fakt był taki, że nie mogłem, nawet gdybym chciał, bo za każdym razem, kiedy to mówiła zastygałem w miejscu jak pierdolone dziecko. – Dlaczego to powiedziałaś, Norah?
- Bo mogę. – odpowiedziała defensywnie i cierpko jak zawsze.
Moje oczy zatrzepotały. – A co jeśli nie mogę ci powiedzieć tego samego?
- To nic nie zmienia.
- Okay. – wyszeptałem, przyciągając do siebie jej mokre ciało. – Okay.
Nawet w mojej głowie trudno mi było pomyśleć o tych słowach. Chciałem jej powiedzieć co do niej czułem, ale nie potrafiłem. Wiedziałem jakie szkody niosą te słowa i nie mógłbym zrobić tego Norah. Wiedziałem, że nie jestem zdolny do tego, by powiedzieć to teraz, ale mógłbym to pokazać i mieć nadzieje że to wystarczy.
Pochyliłem się i pocałowałem ją w nadziei, że zrozumie co mam na myśli. – Muszę iść do pracy, Norah.
- Albo możesz ją sobie odpuścić, oglądać filmy, i jeść chińskie jedzenie ze mną.
- Mam już zaległości. Mam spotkanie i lunch z kimś.
Pokazała mi figlarnie język zanim wyszła spod prysznica, zostawiając za sobą ślady mokrych stóp, kiedy opuściła łazienkę. Skończyłem opłukiwać moje ciało zanim wyłączyłem natrysk i sięgnąłem po ręcznik.
Po wytarciu i ogoleniu się, wszedłem do sypialni znajdując tam Norah, wciąż owiniętą tylko ręcznikiem w mojej szafie z zachwytem wymalowanym na twarzy. Przebiegała dłońmi po kołnierzach moich garniturów. – Są takie ładne. – wyszeptała. – Chcę je wszystkie.
- Hm, jeśli tylko nosisz mój rozmiar.
Brunetka przytaknęła i posłała mi wesoły uśmiech znad ramienia. – Który zamierzasz ubrać?
- Którykolwiek, byle czysty.
- Nie zasługujesz na ładne rzeczy.
Przebiegłem dłonią po mojej gładkiej teraz brodzie w rozbawieniu. – Wybierz któryś dla mnie. I krawat, który będzie pasował.
Obróciłem się na pięcie i opuściłem pomieszczenie w samą porę, by zobaczyć wyraz zadowolenia na jej twarzy, który mogłaby mieć tylko osoba, która pracuje z ubraniami. Ja nie miałem nawet pojęcia jakiej marki jest połowa z nich. Po prostu wchodzę do sklepu i kupuje jakikolwiek ciuch jaki wybierze mi sprzedawca.
Kilka minut później Norah wynurzyła się z szafy niosąc czarny garnitur i białą koszulę, wraz z krawatem  owiniętym wokół jej szyi. – Wstań. – rozkazała. Próbowałem ukryć mój uśmiech kiedy wstałem, a ona przykładała rzeczy do mojej piersi i przytakiwała. – Ten, na pewno.
- Potrzebuję spodni, Norah.
Zaśmiała się głośno. – Oczywiście. Gdzie są te jeansowe rurki które masz? Te naprawdę ciasne.
- Nie ubieram jeansów do pracy.
- Tak, ubierasz. Będziesz wyglądać super słodko.
- Mam dziś spotkanie.
- Czy nie jesteś czymś w stylu szefa? Jestem pewna, że możesz ubierać wszystko co chcesz.
Opuściłem czoło na jej ramię z jękiem. Ta kobieta doprowadzi mnie do śmierci. – Dobra.
Przesadnie pisnęła ze szczęścia. – Świetnie. Idę znaleźć moje wczorajsze ubrania.
Obserwowałem odzianą w ręcznik, bardzo irytująca kobietę wychodzącą z mojej sypialni. Kiedy tylko wyszła z zasięgu mojego wzroku mogłem pomyśleć o czymś innym niż o tym jak łatwo mógłbym zedrzeć z niej ręcznik.
Outfit, który dla mnie wybrała był czymś czego nigdy bym nie założył, ale jakimś sposobem wyglądał dobrze. Ostatni raz poprawiłem mój kołnierz zanim wsunąłem buty i skierowałem się na dół, gdzie Norah siedziała na ladzie i popijała kawę.
Wytrzeszczyła oczy kiedy na mnie spojrzała, nie dbając o to, że bezczelnie skanowała moje ciało od dołu do góry. – Nie próbuj mi nawet wmówić, że nie lubisz tego zestawu.
Ściągnąłem usta. – Chciałabyś coś na śniadanie?
- Wystarczy mi kawa. – odpowiedziała. – Podrzucisz mnie do mojego mieszkania, kiedy będziesz jechał do pracy?
- Tak. Idziesz ze mną na lunch biznesowy o 12:30, więc bądź gotowa w południe. Wyślę po ciebie Jamesa.
Norah zaczęła się krztusić kawą w sposób, który mógłby zostać odebrany tylko jako uroczy. – Lunch biznesowy?
- To właśnie powiedziałem. Chodź, nie chcę być bardziej spóźniony niż jestem.
Nie byłem pewien, kiedy doszedłem do tego, że nie mógłbym wyjść na lunch bez Norah. To nigdy nie wydawało się zajść do tego punktu. Wydawało się to być zwyczajne i pod kontrolą, dopóki Norah nie znudzi się mną. Ale jestem tutaj, zastanawiając się, czy będzie zadowolona z pierdolonej włoskiej kuchni.
- Pospiesz się. – rzuciłem. – Powiedziałem, że jestem spóźniony.
*           *         *          *
W porze lunchu byłem gotowy urwać głowę każdemu kto odważyłby się wejść do mojego biura. Opadłem ciężko na fotel rzucając długopisem o ścianę i strzelając pulsującymi palcami. Byłem na dwóch spotkaniach (oba były tylko całkowitą stratą mojego czasu) i miałem dość na dzisiaj.
Starałem się nie stracić cierpliwości do pracowników, ale z każdą chwilą mogłem poczuć jak ona się kończy. To wyglądało, jakby próbowali mnie wkurwić, a ja uporałem się tylko z kilkoma zanim zacząłem walić głową w biurko w irytacji.
Mój telefon zabrzęczał raz, witając dźwiękiem. – Styles. – rzuciłem.
- Panie Styles, James powiedział, że samochód czeka na dole.
- Dziękuję, Lauro.
Wyłączyłem się nie czekając na jej odpowiedź i wstałem, dziękując, że ubrałem jeansy, które Norah wybrała, a nie niewygodne spodnie garniturowe. Kilku pracowników, którzy odważyli się spojrzeć rozbawionym wzrokiem na mój outfit zostali obdarowani wściekłym spojrzeniem i rzucili się do ucieczki.
Moja niecierpliwość rosła z każdym numerem wyświetlonym w windzie. Cztery pierdolone godziny papierkowej roboty, podatków i kontraktów sprawiło, że stałem się uszczypliwy. Wyszedłem na parterze i skierowałem się szybko w stronę czekającego samochodu, po czym wślizgnąłem się na tylne siedzenie, gdzie czekała już Norah.
- Hej –mmf... – jej przywitanie zostało przerwane przez moje usta napierające na jej w brutalnym pocałunku. Nie było szansy na przywitanie, na nieśmiałość, suche całusy. Nie było na to czasu, kiedy to była jedyna przerwa, którą mogłem mieć w ciągu mojego dnia.
Przysunąłem się bliżej niej i posadziłem ja na moich kolanach, palce wbijając w delikatna skórę jej ud, a wolną rękę przycisnąłem do jej kręgosłupa. Poddała się mi sekundę później napierając na moją pierś.
Dopiero kiedy usłyszałem jak James otwiera drzwi oderwałem się od niej, opierając moje czoło o jej i ciężko oddychając. – Norah.
Zaśmiała się cicho. – Pana też miło widzieć, panie Styles.
- Jak mija ci dzień?
- Dobrze. Jace, Liam i ja zrobiliśmy śniadanie... albo oni zrobili, ja tylko obserwowałam... a potem oglądaliśmy powtórki America's Next Top Model. Później Louis i Liam zaczęli grać w piłkę nożną w salonie, co było oczywiście żałosne, więc wyszłam na zakupy. – wzięła głęboki wdech i uśmiechnęła się do mnie. – A jak mija twój?
- Frustrujący. – spojrzałem na nią. – I wolałbym, żebyś nie zadawała się z Liamem.
- Przykro mi. Będę to robić niezależnie od tego czy ci się to podoba czy nie.
- Okej. Norah, możemy nie robić tego teraz?
Zeszła z moich kolan, podsycając moją irytację i zapięła się na siedzeniu obok mnie. – Więc... Czemu idę z tobą na lunch biznesowy?
- To nie jest lunch biznesowy, to lunch z moim partnerem biznesowym z Anglii. Będzie tam jego dziewczyna, więc pomyślałem, że byłoby to stosowne, gdybym też wziął ze sobą randkę.
- Oh. Okej. – Norah bawiła się palcami i mogłem zobaczyć, że spogląda na mnie kątem oka tym swoim cholernym ciekawskim wzrokiem, oczywiście chciała zapytać mnie o więcej, ale nic nie powiedziała.
Popatrzyłem na nią gniewnie po kilku minutach ciekawskich spojrzeń. – Co, Norah? Po prostu powiedz cokolwiek.
 - Nie mam pojęcia o czym mówisz.
- Jak zwykle, jesteś okropnym kłamcą.
- Dobra, nieważne. Powiedziałeś „randkę". Jestem twoją randką?
- Nie. – westchnąłem. Jej twarz spochmurniała, a ja byłem okropnym człowiekiem, że to spowodowałem. – Jesteś moją dziewczyną.
*      *      *     *
Restauracja była luksusowa i wypełniona po brzegi kiedy tam dotarliśmy. Podeszliśmy do kierowniczki sali, której oczy od razu powędrowały do tych cholernych jeansów, które miałem na sobie i zapytała nas o stolik. – Rezerwacja na nazwisko Malik.
- Kobieta uśmiechnęła się do mnie. – Tędy, proszę pana.
Po przeciskaniu się obok stolików, doszliśmy do naszego, znajdującego się w tylnym rogu z dala od tłumu. Mężczyzna z kruczoczarnymi włosami, którego momentalnie rozpoznałem jako Zayna, siedział obok kobiety z rozjaśnionymi włosami i jasno różową szminką.
Zayn wstał, kiedy podszedłem do niego i wyciągnąłem dłoń. – Panie Styles, dobrze pana widzieć. A kto to? – uśmiechnął się do Norah, która wyglądała jakby miała się roztopić pod jego jasnym uśmiechem i zmrużonymi oczami.
Jęknąłem i przyciągnąłem ją do mojego boku w ostrzegawczym uścisku. – To Norah. Moja dziewczyna.
- Miło cię poznać. – Powiedziała cicho.
- A to musi być twoja urocza dziewczyna? Perrie, prawda?
Jasno ubrana kobieta wstała i wyciągnęła do mnie rękę, okrytą niewygodnymi pierścionkami. – Właściwie to narzeczona. Miło spotkać was oboje. Wiele o panu słyszałam, panie Styles.
- Proszę, mów mi Harry.
Norah musiała stłumić chichot spowodowany moją uprzejmością i gdyby nie był to tak słodki dźwięk lub doznanie, kiedy skryła twarz za dłonią i unikała mojego wzroku, to prawdopodobnie byłbym całkowicie wkurzony.
Zamiast tego, wysunąłem dla niej krzesło, a następnie usiadłem przy niej, naprzeciw Perrie i obok Zayna przy kwadratowym stoliku. Kelnerka podeszła do nas i natychmiastowo napełniła nasze kieliszki wodą, a następnie zaproponowała nam wino, które chętnie przyjęliśmy.
Kiedy odeszła, Zayn uśmiechnął się do mnie i oparł się o krzesło. – Wiec jak się podoba w Stanach, Harry? Dobrze się mieszka?
- Jest cudownie, naprawdę. Jak to jest być znów w Londynie?
- Stara bieda, stara bieda. – westchnął. – Deszczowo i o wiele za dużo dupków do zawierania umów.
- Dupki są wszędzie, kolego. Kiedy wy dwoje się zaręczyliście?
Perrie z uwielbieniem uśmiechnęła się do Zayna zanim odpowiedziała. – Kilka miesięcy temu. Właśnie zaczęliśmy planować ślub. Trudno się zgrać z jego biznesowym harmonogramem.
- Cóż, gratulacje. – odpowiedziałem.
- A wy jak długo jesteście z Norah razem? Nie przypominam sobie, żeby Zayn mówił mi cokolwiek o tym, że twoja dziewczyna przychodzi.
Spojrzałem na Norah, która teraz uśmiechała się w dół do swoich dłoni, zamiast utrzymywać kontakt wzrokowy ze wszystkimi w sposób, który tylko ona mogła uczynić uroczym. – Norah? – jej głowa wystrzeliła w górę na dźwięk mojego głosu. – Jak długo jesteśmy razem?
- Uhm. Jakiś dzień? – Perrie i Zayn unieśli brwi w zapytaniu, a twarz Norah zrobiła się jasno czerwona. Szybko wycofała się jąkając, dopóki nie umieściłem dłoni na jej kolanie. – Jakoś miesiąc, czy coś takiego. Ja nie... tak... miesiąc. – przygryzła dolną wargę. – Czy to torba z jesiennej kolekcji z 2014 roku?
Perrie wydała okrzyk radości i dwie kobiety pochyliły się w swoim kierunku, gestykulując dziko w stronę czarnej torby, która wisiała na oparciu krzesła Perrie. Zayn tylko potrząsnął głową z czułym uśmiechem zanim zwrócił swoją uwagę na mnie.
Złączył palce i oparł łokcie na stole, wyglądając w każdym calu jak biznesmen, którym jak wiedziałem, naprawdę był. – Wiec, Harry. Widząc, że one mają jakąś dziwną obsesję na punkcie torebki mojej narzeczonej, to czy jesteś gotowy na biznesowe rozmowy?
- Chętnie, panie Malik.
Mężczyzna zmrużył na mnie oczy. To było dziwne kogoś kto kwestionuje mnie, albo co najmniej nie zgadza się z każdą moją wolą. Malik wiedział, że desperacko potrzebuję jego wpływów, jeśli chcę powiększyć się w Anglii, a on ma przewagę.
- Więc, - zaczął – jaki masz plany co do współpracy? Dlaczego chcesz otworzyć siedzibę w Londynie?
Wzruszyłem nonszalancko ramionami. – Pieniądze. I ewentualnie chcę przenieść się z powrotem do domu. Potrzebuję pomocy w rozpoczęciu tam inwestycji, a twoja firma może mi to zaoferować. Możemy pomóc sobie nawzajem.
- Twoja firma jest prawie nowa. Czuję, że to olbrzymie ryzyko, Harry.
- Moje przedsiębiorstwo było jednym z najszybciej rozrastającym się na świecie w ostatnim roku. To jest bezprecedensowe. A z twoją, już największą w Londynie, mógłbym dostarczyć pieniędzy naszym biznesom. Współpraca mogła by umożliwić rozwój nam obu.
- A co jeśli nie? Co jeśli to nie wypali?
- To się nie wydarzy.
Zayn zaśmiał się głęboko i oparł się o siedzenie; nieufne zmarszczenie brwi zastąpił małym uśmiechem. – Lubię twoją pewność siebie, Styles. Musimy umówić kolejne spotkanie w najbliższym czasie. Chciałbym też, żebyś odwiedził Londyn.
- Dziękuje, panie Malik.
Zanim zdążylibyśmy kontynuować naszą rozmowę, elegancka kelnerka wróciła z zamówionymi napojami w jednej ręce i przekąskami w drugiej. Szybko zebrała nasze zamówienia i uciekła, zostawiając nas, byśmy mogli rozmawiać nad koszem świeżego chleba i kieliszkami chłodnego wina.
Reszta lunchu minęła z Norah i Perrie dyskutującymi o najnowszych trendach i o jakiś pokazach mody, na które chciały pójść, a następnie o SuperBowl* ( którym niestety żaden z rodzimych Brytyjczyków nie był zainteresowany) oraz opowiadanych przez nas historiach.
Pod koniec poznałem Zayna jako osobę na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że jest wartym uwagi partnerem biznesowym. A nasze dziewczyny wydawały się znać siebie nawzajem równie doskonale i wymieniły się numerami obiecując, że zobaczą się ponownie.
Kiedy wychodziliśmy, Norah promieniała, moja ręka objęła ją w talii. Jej uwaga była skupiona na Perrie, jednak nadal nieświadomie opierała się o mnie. Pocałowałem ją przelotnie w czoło zanim puściłem ją, by uścisnąć dłoń Zayna i szybko pocałować Perrie na pożegnanie.
*    *   *   *
- Nie mogę uwierzyć że wolisz Broncos'ów*. Seahawks* rządzą, kurwa!
- Wrzuć na luz. Broncos są na prowadzeniu i większe doświadczenie. Możemy się o to założyć, jeśli chcesz.
Uderzyła mnie w ramię ze śmiechem, kiedy wchodziliśmy do windy. – Zamknij się, Harry. Seahawks mają mistrzostwo, a to jest tak samo proste.
I tak, to było to, co tak bardzo lubiłem w Norah. Nie tylko wypominała mi każde gówno i sprawiała, że czułem się winny za każdym razem kiedy byłem dupkiem (co się działo stale, mogłem zauważyć), ale również mogliśmy rozmawiać na nieskończenie wiele tematów.
Jej mała dłoń owinęła moją. – Więc, co z tą całą biznesową sprawą tak w ogóle?
- Negocjuję współpracę z jego przedsiębiorstwem. Ma siedzibę w Londynie, gdzie chce się rozwinąć. Da mi to dobry start.
Winda zaczęła się wznosić na najwyższe poziom, tylko po to by po kilku piętrach się zatrzymać i ujawnić dwóch czekających mężczyzn z teczkami. Oboje weszli do windy bez rozglądania się, przez co z irytacji odchrząknąłem.
Łysy z nich zamarł kiedy podniósł na mnie wzrok. – Oh, uhm, wychodzimy na następnym. Proszę pana. Panie Styles. Proszę pana.
- Dziękuję. – zażartowałem.
Norah tylko czule przewróciła oczami i pochyliła się, aby dać mi szybkiego całusa w usta, gdy drzwi się zamknęły. – Jesteś złośliwy. Mówiłam ci, że nie byłeś najfajniejszym szefem.
- Nadal jestem najfajniejszy. – odpyskowałem żartobliwie. – Powiedz mi, jak fajny jestem.
- Nie. Absolutnie.
Chwyciłem ją za biodra i popchnąłem  do tyłu, póki nie uderzyła plecami o ścianę windy z łobuzerskim błyskiem w jej oczach i przygryzioną dolną wargą. Pochylając się do przodu ułożyłem usta w prostą linię i zatrzymałem się cale od jej twarzy.
- Teraz, Norah. – ostrzegłem. – Powiedz mi, jak fajny jestem.
- Albo co?
Zamruczałem, prześlizgnąłem dłonie wokół jej talii i docisnąłem nasze biodra razem. – Powiedz to.
Norah podjęła żałosną próbę ukrycia uśmiechu. – Nie ma mowy, panie Styles.
Irytacja przeszła przeze mnie, kiedy drzwi się otworzyły. Z cichym chichotem Norah dała nura pod moim ramieniem i wyszła na ostatnie piętro machając do mojej sekretarki z szerokim uśmiechem. Laura obserwowała ją z szeroko otwartymi ustami.
Moja doprowadzająca do szału dziewczyna siłowała się z ciężkimi drzwiami do mojego biura, dopóki się nie otworzyły, a ona sama posłała mi bezczelny uśmiech znad ramienia. Szybko podążyłem za nią i wszedłem do pomieszczenia, po to, by znaleźć ją siedząca na moim biurku ze skrzyżowanymi nogami nie zważając na resztę świata.
- Norah. – powiedziałem powoli. – Mam pracę do wykonania.
- Niech się pan rozchmurzy, panie Styles. Czy uprawianie seksu na pana biurku jest niezgodne z polityką firmy?
Szczęka mi opadła, bo to była Norah, ta sama kobieta, która jąkała się przy każdym zdaniu i nie mogła wyjść z auta bez pieprzonego potknięcia. Ale jakimś sposobem, ta sama Norah siedziała teraz na skraju mojego biurka z jakimiś cholernymi wizjami seksualnymi.
- Nie nazywaj mnie panem Stylesem.
Podniosła brew. – Więc, jest to niezgodne z przepisami? Złamalibyśmy jakieś przepisy?
Wziąłem głęboki wdech i zamknąłem oczy w próbie odzyskania części kontroli sytuacji, ponieważ cokolwiek się działo tutaj, było czymś zupełnie innym niż to, czego wcześniej spodziewałem się po Norah (może poza lodem w samolocie, ale to nadal nie było nawet blisko).
Po sekundzie zbierania się w sobie, skierowałem się do miejsca, gdzie siedziała na moim biurku, ściągając krawat, kiedy stanąłem między jej nogami. – Cóż Norah. – dumałem. – Patrząc na to, że jestem jedyną osobą, która wyznacza tu zasady, myślę że byłoby sprawiedliwe, żebym mógł je równie dobrze omijać.
Wzruszyła ramionami i zaczęła odpinać guziki mojej koszuli. – Mi pasuje, panie Styles.
- To dobrze. – uśmiechnąłem się przyciskając moje usta do jej. – W pełni nienawidzę kiedy mnie tak nazywasz.

* SuperBowl - amerykański finał ligi mistrzów
* Broncos - drużyna futbolowa
* Seahawks – drużyna futbolowa

4 komentarze:

  1. A ja w pełni uwielbiam to fanfiction! I jeszcze teraz Harry zachowuje się tak zajefajnie no po prostu jsbdjdksbskxjdodhsbdkchd

    OdpowiedzUsuń
  2. Norah mnie zaskakuje :) Świetny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale super, że są Zayn i Perrie, kocham ich razem. Cuuudny rozdział, niecierpliwie czekam na następny, pozdrawiam. Xx

    OdpowiedzUsuń
  4. I nasz Harry będzie mial dziecko super kochane nie mogę się doczekać . i mam nadzieję że po drodze jak się zczai że Norah jest w ciąży to nie każe jej usunąć lub Norah nie poroni bo to by była lipa

    OdpowiedzUsuń