Harry’s POV
Zwolniłem trzech ludzi jeszcze przed lunchem (czterech licząc Panią Jennifer, która się tylko zaśmiała i poklepała mnie po tyłku zanim zaczęła robić mi śniadanie). Każda osoba w biurze chodziła wokół mnie na palcach bardziej niż zwykle, unikali wind i wskakiwali do innych pomieszczeń, kiedy tylko widzieli mnie idącego po korytarzu.
Więc pukanie do moich drzwi było niespodziewane i niemile widziane. – Jestem zajęty! – warknąłem.
- Uhm. – Odpowiedział delikatny głos. – Mam dokumenty z transakcji z panem Malikiem.
Porozumienie z Malikiem, był czymś, nad czym pracowałem odkąd rozpocząłem mój biznes, coś co mogło zwiększyć dochody mojej firmy i rozsławić moje imię w mojej rodzinnej Anglii. Przetarłem twarz dłońmi. – Przynieś je.
Jeden z mężczyzn, który pracuje piętro niżej wszedł z przerażoną miną. – Powiedziano mi, że mam to panu przynieść.
- Daj. – rzuciłem wystawiając rękę. Wielka teczka szybko została mi wręczona. – Teraz się wynoś.
Młody mężczyzna wybiegł tak szybko jak to było tylko możliwe, zostawiając mnie przeglądającego dokumenty z największą ilością skupienia, jaką mogłem oddać temu zajęciu. Czyli nie było go dużo, bo największą część zajmowała Norah krzycząca „bo cię kocham” w mojej głowie.
Natychmiast wstałem i wymknąłem się z mojego gabinetu poprawiając krawat. Stażyści, których imion nie kłopotałem się zapamiętać, zeskawiwali mi z drogi, a twarz sekretarki, kiedy podszedłem do jej biurka, była biała jak ściana.
- P-panie Styles. – jąkała się. – Witam. To znaczy… jak mogę panu pomóc.
Moje oko drgnęło w irytacji. – Jakie spotkania mam dzisiaj?
- Jedno o pierwszej z grupą inwestorów i kolejne o 15.30 z Macem Carterem.
- Idealnie. Odwołaj oba.
Jej oczy rozszerzyły się w niedowierzaniu, a jasne kolory jakie miała na twarzy, zupełnie zniknęły. – O-odwołać je? Spotkania?
- Tak, odwołaj. Wszystkie telefony kieruj na moja komórkę. I powiedz Jamesowi, że schodzę na dół. – Przerwałem i spojrzałem w dół na to jak zaciekle wszystko notuje. Młoda kobieta swym zakłopotaniem przypomniała mi o Norah. Wydaje mi się, że dzisiaj wszystko mi ją przypomina. – Jak masz na imię?
Jej palce zawisły nad klawiaturą. – Moje imię, proszę pana?
- Tak. Nie mam całego dnia. Jak masz na imię?
- Laura. – odetchnęła. – Mam na imię Laura.
Patrzyłem na nią, wspominając obraz Norah krzyczącej na mnie o to, jaki nieuprzejmy byłem, z czerwieniącymi się oczami szybko i dłońmi zaciśniętymi w małe piąstki przy jej bokach. Moje usta uformowały się w mały uśmiech. - Świetnie. Dziękuję ci, Lauro.
Kobieta wyglądała jakby miała umrzeć, kiedy oddalałem się próbując sobie przypomnieć kiedy ostatni raz zawracałem sobie głowę zapamiętywaniem imion moich pracowników. Albo, jeśli już o tym mowa, kiedy ostatni raz powiedziałem jednemu z nich „dziękuję”. Albo kiedy ostatnio odwołałem jakieś spotkanie.
Nic dziwnego, że Norah uważa, że jestem niegrzeczny. Wszedłem do windy i wcisnąłem guzik z trochę większa siłą, niż to było potrzebne i stałem z dłońmi splecionymi za plecami jadąc w dół w ciszy. Drzwi się rozsunęły, ukazując Jamesa czekającego cierpliwie na pierwsze zadanie.
- Samochód jest gotowy, proszę pana. Gdzie jedziemy?
- Do mojego mieszkania.
Był tak zmieszany, jak sekretarka kilka chwil wcześniej, ale bez słowa zaprowadził mnie do czekającego Range Rovera. Jazda była niezręczna i cicha. Kierowca obserwował mnie we wstecznym lusterku, jakby czekał na to, że w pewnym momencie zacznę krzyczeć i każę mu zawrócić.
Ignorowałem jego zmieszany wzrok jak najlepiej potrafiłem i wysyłałem maile do moich pracowników, dając im instrukcje na resztę dnia i przesunąłem spotkania, które wcześniej odwołałem. Kiedy jazda samochodem dobiegła końca, wszystko w biurze było załatwione, a mój poziom niepokoju podniósł się bardziej niż myślałem, że to możliwe.
- Dziękuję, James. – rzuciłem i wyszedłem z pojazdu.
W szoku obrócił głowę z miejsca kierowcy. – Nie ma za co, panie Styles.
Drzwi Range Rovera się zatrzasnęły, a ja udałem się w stronę windy do mojego biura. Gdy drzwi z dźwiękiem otworzyły się na moim piętrze, niemal od razu z niej wybiegłem. – Jennifer! – krzyknąłem. – Gdzie jesteś?!
- Harry? – zawołała z kuchni. – Co pan tutaj robi? Coś się stało w biurze?
Patrzyłem na nią, kiedy wszedłem do pomieszczenia i wślizgnąłem się na stołek barowy. Gosposia patrzyła na mnie z zaciekawieniem, siedząc przy stole kuchennym z talerzem, na którym mieścił się jej lunch. Odchrząknęła i gestykulowała ze swojego miejsca. – Co pan tutaj robi? Podać panu lunch?
- Zdecydowanie nie.
- Wszystko w porządku?
Ścisnąłem czubek nosa i spojrzałem na pulchną kobietę siedzącą przede mną, która miała tendencję do zachowywania się jak moja matka. Od momentu w którym ją zatrudniłem, była odporna na moje zgryźliwe uwagi i zmienne nastroje. Ona się tylko uśmiechała i nazywała mnie pieszczotliwie.
Z początku nie potrafiłem znieść tego jak się zachowywała, ale po niecałym miesiącu, przyzwyczaiłem się do procesu budzenia się z przygotowanym śniadaniem, całusami w policzek na pożegnanie i okazjonalnym słuchaniem jej matczynych wykładów. Jennifer jako jedyna znała mnie najlepiej.
Odchrząknęła kolejny raz. – Harry Stylesie, odpowiedz mi w tej chwili. Co się z Tobą dzieje?
Opuściłem głowę na granitowy blat, próbując uniknąć jej spojrzenia. – Norah powiedział mi, że mnie kocha.
- I? – Pani Jennifer zapytała z szerokim uśmiechem. – Uważam, że to urocze.
- Nie… dlaczego to powiedziała?
- Bo cię kocha.
- Krzyczała i powiedziała mi jaki jestem okropny. Nie wiem jak może myśleć, że mnie kocha.
- Jaki jest prawdziwy problem, Harry? Bóg wie, jesteś takim egoistą, że nie widzisz nawet, że ta dziewczyna cię kocha.
Popatrzyłem na nią, a ona tylko wzruszyła ramionami i obdarowała mnie wszystkowiedzącym spojrzeniem, bo wiedziała, że ma racje. Wiedziałem, że Norah mnie kocha, mogłem to zobaczyć w jej delikatnych dotykach i sposobie w jaki się do mnie uśmiechała, kiedy myślała, że na nią nie patrzę. – Ona tylko… Moja firma. Nie mam czasu na związki, ani na dziewczynę, ani na nic. Jestem prezesem drugiej największej firmy w Nowym Jorku.
Pani Jennifer głośno się zaśmiała. – Harry, co myślisz, że robiłeś z Norah przez ten cały czas? Spędzałeś z nią każdy dzień. To związek, tylko bez etykietki.
Otworzyłem usta na jej słowa. – Nie prawda.
- Prawda. – sprzeczała się.
- Bardzo jasno wyjaśniłem Norah, że nie jesteśmy w związku.
- Och, nie wątpię. Bardzo jasno. Kolacje przy świecach i randki na meczach futbolowych nie mają żadnego związku. Nie wiem dlaczego jesteś wcześniej w domu, ale nadal muszę posprzątać twój pokój, więc nie wchodź tam.
- Tak, proszę pani. – powiedziałem oschle.
Rzuciła mi jeden ze swoich charakterystycznych, ciepłych, wszystkowiedzących uśmiechów. – To jest związek. Teraz idź być miły dla kobiety, którą kochasz.
Kończąc na tym, wstała, umieściła talerz w zlewie i opuściła pomieszczenie, zostawiając mnie patrzącego za jej oddalającą się sylwetka. Najgorszą rzeczą w tym, co powiedziała pani Jennifer, było to, że miała rację i wiedziała o tym. Zastanawiałem się czy nie zepsuć kolejnego telefonu, ale widziałem, że jest jeszcze zła za ostatni i zamiast tego jęknąłem sfrustrowany i opadłem znowu na blat.
Mój iPhone zaświecił się, ukazując nowe maile i powiadomienia z pracy, kiedy na niego spojrzałem z broda opartą na moich splecionych palcach. Napływał mail za mailem, jeden z drugim niekompetentnym pracownikiem błagał o wskazówki albo zapewniał, że wszystko idzie zgodnie z planem. Każdy kolejny cichy dźwięk sprawiał, że byłem coraz bardziej wściekły.
Zanim mogłem zrozumieć co robię, podniosłem telefon , którego na szczęście nie rozbiłem przed chwilą i wybrałem numer do biura. Zabrzmiało kilka sygnałów, kiedy stukałem palcami o granit, zanim przywitał mnie wesoły głos. – Biuro Jace i Norah, mówi Sophia.
- Tutaj Harry Styles.
- Och, witam, panie Styles. Co tam?
Mój uśmiech się rozszerzył na jej nieformalny ton. – Mogę porozmawiać z Norah?
- Jest na spotkaniu. – zaświergotała. – Mam jej coś przekazać?
- Kiedy się skończy?
Usłyszałem szelest papierów po drugiej stronie słuchawki. – W pół do drugiej.
- Świetnie. Sophia?
- Tak?
- Możesz nie mówić Norah, że przyjadę?
Młoda kobieta zaśmiała się lekko. – Rozumiem. Do zobaczenia wkrótce.
- Dziękuję Sophia.
Dokładnie o trzynastej czterdzieści pięć wszedłem nie kłopocząc się pukaniem do biura Jace i Norah. W jednej części pomieszczenia Sophia wesoło mnie przywitała zanim powróciła do przewracania stron kolorowego magazynu. Z drugiej strony odwrócił się Jace z ogniem w oczach.
Ale na środku, na skraju czarnego stołu siedziała Norah. Jej nogi były skrzyżowane, włosy związane na czubku głowy w ciasnego koka, a kosmyki spięte błyszczącymi spinkami. Wgapiała się we mnie kompletnie zaszokowana.
Pozwoliłem drzwiom się za mną zatrzasnąć. – Norah, chciałbym z tobą porozmawiać.
Jej pomalowane na czerwono usta otworzyły się , a policzki zaróżowiły. Widok zdenerwowanej Norah, która właśnie ześlizgnęła się z krawędzi stołu, wystarczył, by nanieść na moje usta uśmiech. – Norah, proszę.
Zamknęła oczy. – Nie mówiłeś, że przyjedziesz.
- Tak, ponieważ wyszłabyś, zanim bym tutaj dotarł. Musimy pogadać.
- Uhm… - Powiedziała.
Próbowałem zamaskować zirytowanie w moim głosie, kiedy spojrzałem na pozostałe dwie osoby w biurze, które obserwowały nasza trudną konwersację. – Miło cię widzieć, Sophia. Ciebie też, Jace. Moglibyście zostawić mnie i Norah na moment?
Blond sekretarka obdarowała mnie szerokim uśmiechem wychodząc z pokoju bez słowa. Jace, podszedł do mnie z groźbą wypisaną na twarzy. – Harry. – syknął. – Jeśli wyjdzie z tego pokoju bardziej przygnębiona niż jest teraz, dostaniesz w twarz.
Poważnie kiwnąłem głową. – Zrozumiałem.
Jace rzucił mi ostatnie stanowcze spojrzenie zanim odwrócił się do Norah i pochylił się, by wyszeptać jej coś do ucha. Przytaknęła mu, delikatnie się zaśmiała, a następnie pocałowała czubek jego nosa i wskazała na drzwi dając mu znak, by wyszedł.
Zacisnąłem pięści. – Jesteś zbyt uczuciowa, jeśli chodzi o twoich przyjaciół, Norah.
- A ty jesteś szaleńczo zaborczy. – odpyskowała, krzyżując buntowniczo ramiona. – Mów co masz powiedzieć i skończmy z tym, proszę.
- Skończmy z czym?
Norah niezręcznie spojrzała w dół na dłonie i wtedy zauważyłem biały bandaż na knykciach jej prawej ręki. Szybko do niej podszedłem i podniosłem jej małą dłoń przejeżdżając kciukiem po białej gazie. – Upadłaś? Jak źle jest? Kiedy to się stało?
Przygryzła jej dolną wargę. – Jest dobrze. Nie martw się o to.
- Norah. – upomniałem, przypatrując się jej. – Co zrobiłaś?
Posłała mi wykrzywiony uśmiech, a ja położyłem jej dłoń z powrotem na jej kolanie. – Walnęłam w szafkę. Czy możemy już z tym skończyć? Jestem zmęczona. Mamy do przygotowanie cały plan zdjęciowy i modelki do zatrudnienia.
- Walnęłaś w szafkę?
- Tak.
Podniosłem brwi w pytaniu, a ona tylko opuściła nerwowo wzrok na jej zabandażowaną rękę; napięcie w pokoju było coraz bardziej odczuwalne. Norah poprawiła gazę na jej knykciach, kiedy ją obserwowałem, próbując zrozumieć co tak naprawdę chce powiedzieć.
Nie wiele razy zdarza się, że czuję, iż kompletnie nie kontroluję sytuacji, tak jak teraz. – Nie wiem z czym chcesz skończyć.
- Z tym. – pokazała przestrzeń między nami swoja kontuzjowaną ręką. – Naszym końcem. Po prostu mów co masz powiedzieć.
- Skończyłaś ze mną? – zapytałem marszcząc brwi w zmieszaniu. – Dlaczego?
- Nie. – poprawiła mnie. – Ty skończyłeś ze mną. Przez ten cały incydent przed klubem.
- Nie, nie zrobiłem tego. Nie wyciągaj pochopnych wniosków, jeśli nie wiesz wszystkiego, Norah. – rzuciłem.
- Co?
- Nie skończyłem z tobą. W sumie, jestem temu bardzo daleki. Więc nie siedź tutaj i nie zachowuj się jakbyś miała pojęcie o czym mówisz. Dlaczego pomyślałaś, że nie chcę z Tobą być?
Przechyliła głowę do góry z niezadowoleniem na jej ślicznej twarzy. To był wyraz czystej wściekłości i desperacji, a ja chciałem scałować ten grymas, bo całkowicie do niej nie pasował. Powolny, trzęsący się wydech opuścił jej usta. – Ponieważ ty nie chcesz związku. A ja chcę. Dostanę wszystko albo nic, Harry. A ja potrzebuję wszystkiego.
Wzruszyłem ramionami. – Dobrze.
-Dobrze?
- Tak. Dobrze. Wszystko. Jest twoje.
- Chyba nie zrozumiałeś mojej wypowiedzi. – jęknęła. Obserwowałem jak wstaje i chodzi dookoła małego, jasno udekorowanego biura, z akompaniamentem stukotu jej szpilek przy każdym kroku. Młoda kobieta podeszła do jednego z okien i stanęła plecami do mnie.
- Chcę naprawdę dobrego wina. – zaczęła. – Chcę imprez charytatywnych i żeby twój krawat był dobrany do mojej sukienki. Chcę meczy futbolowych. Chcę, żeby twoja marynarka zostawała w moim mieszkaniu i chce swojej strony w twoim łóżku. Chcę, żeby wiedzieli, że tam sypiam.
Wziąłem głęboki wdech i kiwnąłem głową. – Okay. Możesz mieć własną stronę łóżka. Coś jeszcze?
- Ciebie, oczywiście.
- Masz mnie. Masz to wszystko, a nawet więcej. Dam ci to wszystko.
Norah odwróciła się w wirze zapachu Chanel i szyfonowej spódnicy. Stała przede mną w sekundzie, jej nos był cal od mojego z wściekle płonącymi ciemnymi oczami i opuchniętą dolną wargą od ciągłego przygryzania.
Pochyliłem się do przodu, złączyłem nasze nosy, następnie objąłem ręką jej talię i przyciągnąłem ją tak, że dopasowała się perfekcyjnie do mojego ciała. Jej oddech był krótki, nierówni i przysięgam, że mogłem poczuć bicie jej serca jak w pierdolonej powieści romantycznej.
- Wszystko? – wyszeptała.
Przycisnąłem usta do jej czoła i próbowałem się pohamować. – Wszystko. Jesteś moja, a ja twój. Jesteśmy sobą. Razem.
- Razem?
- Przestań zadawać tyle pytań. – fuknąłem. – Jesteś bardzo frustrująca i to zaczyna mnie denerwować. Jesteśmy razem. Bez tego całego gówna co poprzednio. Jesteśmy razem.
Uśmiech Norah się powiększał z każdym moim wypowiedzianym słowem. – Nie bądź taki wymagający. – zrzędziła żartobliwie. – Musisz mnie o to zapytać, panie Styles.
Niski jęk wyszedł z mojego gardła. – Nawet teraz jesteś irytująca. Pójdziemy na kolację dziś wieczorem i cię zapytam.
- Czyli zmuszasz mnie do pójścia z Tobą na kolację żeby mieć stabilny związek, a mimo to wpół stabilny umysł?
- Tak. I musimy też porozmawiać.
Nonszalancko wzruszyła ramionami. – Mam przeczucie, że powinnam wiedzieć, że coś takiego by się stało. Tak, pójdę dziś z tobą na kolacje.
- Okej. – odetchnąłem. – Okej. Przyjadę po ciebie o szóstej.
Lekko zachichotała, wtulając się w moją szyję na sekundę zanim spojrzała na mnie spod swoich pomalowanych rzęs. Oczy miała szeroko otwarte, a jej palce wbijały się w moje ramię. Pochyliłem się by ją pocałować.
Usta Norah były ciepłe i dobrze było je znowu poczuć przy moich. Smakowała jak niebo z dodatkiem gorzkiej kawy. Moje palce przesunęły się z jej talii na jej brzuch. Pochyliła się do mnie z lekkim pomrukiem zadowolenia, który wykrzywił moje usta w mimowolnym uśmiechu przy jej ustach.
- My? – wymamrotała.
- My.
Ojeeej *__* Najsłodszy rozdział :3 Cudny... I ten Harry awwwww ❤
OdpowiedzUsuńOMG cudowny rozdzial tyle sie dzieje ciesze sie ze beda razem Harry jest taki uroczy chce wiedziec wiecej im wiecej czytam tym wiecej chce dzieki za tlumaczenie
OdpowiedzUsuńBoże Bożenko! To takie kochane! Uwielbiam takiego Harrego! No i nareszcie przyznał jak mu na niej zależy!
OdpowiedzUsuńSuper rozdział czekam na nn
OdpowiedzUsuńSłońce kiedy kolejny rozdział ? Bo juz nie moge sie doczekać :p
OdpowiedzUsuńCo sie dzieje ze nie ma nowych rozdziałów ? Cos sie stało czy to tylko szare smutne życie czyli brak czasu ? Klaudia :*
OdpowiedzUsuń