sobota, 10 stycznia 2015

Rozdział 37

Zważywszy na fakt, że Harry nie spał niemal cały dzień, nie byłam zaskoczona, kiedy obudziwszy się kilka godzin później, odnalazłam go wtulonego w moje ciało, pogrążonego we śnie. Jego oddech owiewający mój kark w pierwszej kolejności przyczynił się do wyrwania mnie z objęć Morfeusza.

Powoli obróciłam się w jego ramionach, zwracając się twarzą ku niemu i zyskując przy tym ciche pomruki, jednak nie wybudziłam go przy tym ze snu. Wyglądał zupełnie inaczej, kiedy spał; żaden stres nie był widoczny na jego twarzy, usta nie były zaciśnięte, a brwi nie były zmarszczone w ten uroczy sposób, który był dla niego typowy.

Dałam ujście swojemu zadowoleniu, bez zahamowań przeczesując dłonią jego loki. I mimo że mogłabym bawić się jego włosami przez cały dzień, odgłos garnków brzęczących w kuchni spowodował, że wygramoliłam się z łóżka i narzuciwszy na siebie koszulę chłopaka, wyszłam z pokoju.

- Co gotujesz? - mruknęłam sennie, kiedy weszłam do kuchni, gdzie powitał mnie widok Louisa w różowym fartuchu kucharskim. - I czy jest tu Jace?

- Kurczaka w rozmarynie. A on będzie niedługo. - odrzekł Louis. Napełnił dla nas kieliszek wina, które popijaliśmy podczas naszej pogawędki, a w czasie, kiedy gotował się posiłek i opowiadał mi o swoim dniu w teatrze, Jace pojawił się w drzwiach- w samą porę na kolację.

Wszedł do kuchni, obejmując na powitanie w talii ramieniem swojego chłopaka, zanim odwrócił się do mnie. W tamtym momencie, szczęka opadła mu na podłogę, a oczy podwoiły swoje rozmiary. Doskoczył do mnie w ciągu chwili, odsuwając kołnierz mojej pożyczonej koszuli i cicho westchnął.

- Cholernie promieniejesz, Norah. Nawet pachniesz seksem. - zarzucił. Całkowicie przerwałaś swoją posuchę. Co jest dość zabawne, zważając na fakt na kogo dziś wpadłem.

- Boże, czy tak trudno w to uwierzyć, że faktycznie jestem zdolna do bycia aktywną seksualnie? - prychnęłam.

- Zdarza mi się to kwestionować. A teraz, opowiedz mi wszystko.

- Najpierw ty mi powiedz na kogo dziś wpadłeś.

W tamtym momencie rozległy się zbuntowane krzyki na temat tego, kto powinien opowiedzieć pierwszy swoją historię. Jak zwykle, poradziliśmy sobie z tym w najbardziej dorosły sposób, jaki moglibyśmy wymyślić: kamień, papier, nożyce. Po zaciętej walce, napędzanej duchem rywalizacji Louisa, Jace wyszedł z niej zwycięsko i ja musiałam mówić pierwsza.

- Dobra. Jestem niemal pewna, że kantowałeś, ale mimo to zacznę pierwsza. - syknęłam. - Graliśmy w monopoly, a potem przyjechała chińszczyzna. On był naprawdę zazdrosny i trochę się wkurzył.. i jakoś tak wszyło. Było przyjemnie.

- I...?

Zmrużyłam oczy. - Każdy jeden centymetr ciała tego mężczyzny jest idealny. Nie będę zagłębiać się w szczegóły, wy małe, hałaśliwe pierdoły. Teraz ty, gadaj.

Jace upił łyk swojego wina, chcąc jak najdłużej przeciągnąć moment mojego oczekiwania. Ale później, kiedy wykręciłam jego sutka przez zapinaną na guziki koszulę, poddał się z dziewczęcym piskiem, chowając się za Louisa, który miał stanowić dla niego ochronę przed moim gniewem i zaczął mówić.

- Cóż, widzisz...- ciągnął powoli, obejmując w talii swojego chłopaka i odciągnął go dalej ode mnie. - Teraz, kiedy wiem co się dziś z tobą stało, to nie wydaje się być najbardziej błyskotliwym pomysłem, na jaki kiedykolwiek wpadłem.

- Hm?

Zniżył swój głos do szeptu, rozglądając się dookoła.

- Czy Harry nadal tu jest?

- Tak? Śpi. - odpowiedziałam, marszcząc brwi. - Coś ty zrobił?

- Kurwa. Cóż, uh, to nieco ironiczne, jeśli teraz by na to spojrzeć. - zachichotał nerwowo. - Widząc, jak przerwałaś swoją posuchę... Właśnie wpadłem na Liama, kiedy wyszedłem po kawę... i być może zaprosiłem go na kolację dziś wieczorem?

Czułam jak kolor odpływa z mojej twarzy z każdym kolejnym słowem, które wydobywało się z ust Jace.

- Liam przychodzi dziś na kolację?

- Cóż... tak. Jesteście znajomymi, a wasz związek skończył się dobrze, więc... on jest spoko gościem...Nie wiem. W tamtej chwili to wydawało się być dobrym pomysłem, okej?

- Poznałeś Harry'ego? - syknęłam. - Na której jebanej planecie dobrym pomysłem byłoby sprowadzenie mojego byłego chłopaka sprzed dwóch lat na tę samą płaszczyznę, co jego?!

Jace wtulił się bardziej w Louisa, który wyglądał na nieco zmieszanego. - To było po prostu naprawdę gówniane zgranie w czasie. Skąd mogłem wiedzieć, że tego samego dnia, kiedy będziesz gździć się z Harrym, wpadnę na gościa, z którym straciłaś dziewictwo! I to nie tak, że Liam będzie czegoś próbował!

I na dowód, że cały wszechświat był przeciwko mnie, Harry Styles wybrał dokładnie ten moment, wchodząc do kuchni w spodniach od garnituru, które spoczywały nisko na jego biodrach. Każda jedna osoba w pomieszczeniu podskoczyła na jego niespodziewane przybycie; Louis odwrócił się i rzucił w ramiona Jace, a ja spadłam z kuchennej lady na skutek szoku.

Harry spojrzał ostrożnie na Jace, zanim skupił swój wzrok na mnie. Posłałam mu jedynie słaby uśmiech, który udało mi się wykrzesać, a wyglądał on prawdopodobnie tak, jakbym miała zwymiotować, po czym spuściłam wzrok na ziemię, zamiast wpatrywać się w jego zabójcze oczy, które swoją drogą wyglądały nieprzyzwoicie dobrze.

- Czy ktoś zechciałby mi to wyjaśnić? - zapytał pokornie Harry. Po tym nastąpiła chwila kompletnej ciszy z wyjątkiem jedynego hałasu, jakim był niskie mruknięcie Louisa. Nie przestawałam patrzeć na kafelki, które były mniej niż interesujące - Norah. Kim jest Liam?

Kiedy rozważałam opcje odpowiedzi, w które wliczała się ucieczka lub kłamstwo, zadzwonił dzwonek. Jace wyrzucił wiązankę przekleństw, kiedy wyswobodziwszy się z objęć Louisa i przecisnąwszy obok kipiącego ze złości Harry'ego, podszedł do drzwi.

Prezes utrzymywał swój wzrok skupiony na mnie. Spojrzałam na niego bezradnie, wielokrotnie otwierając usta, aby uformować jakiekolwiek słowa i za każdym razem mój mózg odmawiał współpracy. I wcale nie pomagało to, że oczy Harry'ego były w połowie zamknięte z senności, a on sam co chwila ziewał cicho, co było absolutnie urocze.

Niezdarne szuranie poprzedziło wejście do kuchni Jace, za którym podążał mój były chłopak. Pierwszą rzeczą jaką zauważyłam, było to, że zapuścił brodę; potarł dłonią podbródek, zatrzymując się tuż przy znamieniu na jego szyi.

Liam posłał mi mały uśmiech i rozłożył ręce.

- Hej, RahRah.

I nagle Harry już dłużej nie zaprzątał moich myśli, kiedy tylko z ust Liama padło moje przezwisko, na co ja rzuciłam się w znajome mi ramiona, które trzymały mnie przez niemal dwa lata mojego życia. Były nieco silniejsze niż zapamiętałam, ale jego maniera unoszenia mnie nad ziemią, kiedy mnie przytulał, pozostała niezmienna.

- Liam Payne. - zachichotałam tuż przy jego szyi. - Gdzieś ty u diabła był?

- Chowałem się przed tobą. - odpowiedział, odstawiając mnie z powrotem na chłodne kafelki. Zatrzymał się na długość ramienia i posłał mi kolejny ciepły uśmiech, zaakcentowany jego brązowymi oczami. - Wyglądasz szczuplej. I doroślej. I Boże Święty, ile ty masz malinek na szyi, Rah?

I w tamtym momencie Harry postanowił zakomunikować o swojej obecności, dosłownie spychając dłonie Liama z moich przedramion i z niskim pomrukiem przyciągnął mnie do swojego torsu. Ostrzegająco ścisnął moje biodra, zanim nieznacznie przesunął mnie za swoją postawną sylwetkę tak, jakby chciał mnie przed czymś obronić.

Liam, będący nieszkodliwym człowiekiem, który w życiu nie zabił nawet muchy, nie wyglądał na speszonego.

- Ach, czyli ty musisz być tym "naznaczającym" chłopakiem. - zaśmiał się. - I fajne tatuaże. Też mam kilka.

Pokryta tatuażami ręka Harry'ego napięła się pod moją dłonią, kiedy szybko się wtrąciłam z nadzieją zapanowania nad pogarszającą się z sekundy na sekundę sytuacją.

- Nie. To jest mój...mój...Harry. To jest Harry.

- Twój Harry? - drażnił się Liam z figlarnym uśmieszkiem. Jace i Louis przyglądali się nam z szeroko otwartymi oczami; równie dobrze mogliby stać tam z kubłem popcornu i napojami, obserwując dramat, który rozgrywa się na ich oczach. - Cóż, cześć Harry Norah. Jestem Liam Payne.

Następnie wyciągnął ku niemu dłoń, na którą Harry jedynie spojrzał, zanim odwrócił się do mnie. Jego oczy omiotły moje ciało, mierząc się z faktem, że miałam na sobie jedynie jego koszulę, która sięgała do połowy moich ud i z każdym kolejnym przeskanowanym centymetrem, powoli ciemniały ze złości.

- Norah. - syknął Harry. - Idź założyć na siebie jakieś cholerne ciuchy, w tej chwili.

- Chodź ze mną. - szepnęłam. - Proszę.

Cicho odchrząknął i podążył za mną do sypialni, pozostawiając w kuchni zmieszanego Liama z ciągle wyciągniętą ręką w oczekiwaniu na uścisk. Popędziłam do mojego pokoju tak szybko, jak tylko było to możliwe i zamknęłam za nami drzwi, odwracając się twarzą do Harry'ego.

- Ubierz się. - nakazał zachrypniętym głosem, jednocześnie przeczesując dłonią podburzone loki. - I mimo że dobrze w niej wyglądasz, niestety będę potrzebował mojej koszuli.

Zrobiłam tak, jak powiedział i szybko odpięłam guziki jego białej koszuli, zanim zsunęłam ją ze swoich ramion i rzuciłam w jego kierunku, a on całemu temu procesowi przyglądał się w ciszy. Para dresowych spodni Jace, w które miał dzień wcześniej na sobie Harry nadal leżały na podłodze, więc wzięłam je w dłoń razem z luźną, czarną koszulką.

- Czy to, co powiedział Jace to prawda? Straciłaś z tym gościem dziewictwo? - zapytał nagle Harry.

- Tak. Ale to nie jest istotne.

W chwili, gdy te słowa opuściły moje usta, chłopak jęknął zirytowany i chwyciwszy mnie w talii, pchnął na drzwi tak, że znaleźliśmy się w dokładnie tej samej pozycji jak kilka godzin wcześniej.

Ale, sądząc po złości ukrytej w jego oczach, czułam, że tym razem raczej nie skończy się jęczeniem jego imienia tuż przy 17Black na jego ramieniu. Zaczerpnęłam niespokojny oddech i umieściłam swoje dłonie na wierzchu jego, zanim zaczęłam sunąć nimi w górę jego rąk, po wytatuowanych bicepsach, w końcu odnajdując ich miejsce na jego karku, delikatnie znacząc kciukami jego szczękę.

- Hej, nie bądź taki zazdrosny. On jest tylko kumplem. Więc czy możemy, proszę, zjeść w normalnej atmosferze kolację?

Kiedy zaprzestałam pieścić kciukami jego skórę, chłopak wtulił się w moje dłonie, dając mi tym samym znać, abym kontynuowała uspokajające go ruchy. Więc z delikatnie zarumienionymi policzkami i szaleńczo bijącym sercem, po raz kolejny przystąpiłam do akcji, sunąc wzdłuż wyraźnych linii jego kości i niewyraźnych dołeczków w policzkach.

- On ma dla ciebie przezwisko. - powiedział cicho. - Nie powinien zwracać się do ciebie w ten sposób nigdy więcej.

Złączyłam nasze usta w pocałunku, zamiast odpowiadać na jego zazdrość. Myśli o moich znajomych w drugim pokoju zeszły na drugi plan, ponieważ w tamtej chwili liczyły się jego miękkie usta, które idealnie zharmonizowały się z moimi.

- Na kolacji usiądź obok mnie. - nakazał z ustami tuż przy mojej skórze. - A ja się postaram.

- Dziękuję. Czujesz się teraz lepiej, kiedy jesteś wyspany?

- Tak. - uśmiechnął się, ukazując białe zęby. - Ale myślę, że seks również wpłynął na moje samopoczucie.

- Och.

Po tym, jak złożył krótki pocałunek na moim zaróżowionym policzku, splótł nasze palce. - Wyglądasz absolutnie uroczo, kiedy jesteś zakłopotana. A teraz chodź, z rozkoszą chciałbym być formalnie przedstawiony temu Liamowi.

Powróciliśmy do kuchni, teraz w pełni ubrani, trzymając się za ręce, a nasze usta były nieco opuchnięte. Wszyscy zdążyli już zająć miejsca przy stole i czekali tylko na nas. Louis zagwizdał i podniósł brwi w znaczący sposób na widok naszych rozchełstanych ubrań, jednak nikt nie odezwał się nawet słowem, kiedy zasiadaliśmy na wolnych miejscach.

- Wina? - wyszczerzył się w uśmiechu Jace, właściwie znając już odpowiedź. Na spojrzenie, którym go obdarzyłam, zaśmiał się jedynie i zaczął napełniać mój kieliszek. - Prawdopodobnie będziesz potrzebowała co najmniej czterech kolejek.

Louis trącił go w ramię, dzięki czemu ja nie musiałam tego robić, a następnie odwrócił się do nas z małym uśmieszkiem. - Więc, Jace i Norah, dlaczego nie przedstawicie sobie swoich gości?

- Cóż, oto mój chłopak, Louis. A to były chłopak Norah i obecny przyjaciel, Liam. A to jest Harry. - zakończył bezproblemowo. - A teraz, kto jeszcze chciałby wina?

- Ja poproszę. - Liam uśmiechnął się, siedząc tuż obok mnie. - Domyśliłem się, że wasza dwójka będzie to oferować. Zawsze byliście kompletnymi świrami na tym punkcie.

- Zamknij się, Payne! Uwielbiałeś wino równie bardzo, jak my. - wypaliłam, powodując, że Harry leniwie zarzucił mi rękę na ramię. Następnie, jakby tego było mało, przesunął moje krzesło tak, że siedziałam bliżej niego i dalej od Liama.

Mój były podniósł brew na to ożywienie, zanim uśmiechnął się do Harry'ego. - Więc, jak poznałeś Norah?

- Przeprowadzała ze mną wywiad. - warknął.

- Dla Vouge? Jesteś modelem czy coś?

Wybuchnęłam śmiechem, ponieważ to było oczywiste, że ktoś mógłby pomyśleć, iż Harry zajmował się modelingiem z tymi jego nieskończenie długimi nogami i idealnymi rysami. - Nie, on jest prezesem. Robiliśmy artykuł o byciu swoim własnym szefem.

- Och. Jakiej firmy?

- Styles Enterprises. Założyłem również spółkę. Jeszcze jakieś pytania, panie Payne? - zapytał lodowato.

- Dobry Boże. - mruknęłam. Za tym podążyło rozbawione parsknięcie Louisa i szybka zmiana tematu przez Jace. Cała kolacja upłynęła właśnie w taki sposób. Jace w piękny sposób podtrzymywał konwersację, do czego zwykle miał skłonności, a od czasu do czasu zdarzały się również barwne akcenty w postaci żartów Louisa. Oni oboje tworzyli zapobiegającą niezręczności parę.

Liam był miły i pełen szacunku, tak jak zwykle, opowiadając o swojej nowej pracy (pielęgniarz w szpitalu dziecięcym) i z łatwością rozmawiając z nami. Zdecydowałam się zignorować sposób w jaki Harry najeżał się przy moim boku i gadałam tak dużo, jak tylko chciałam. Możliwe, że to z powodu kieliszka czy dwóch wina, ale jakimś sposobem temu podołałam.

Pod koniec kolacji, Liam i Louis doskonale się dogadywali, a Harry delikatnie zaczął się uspokajać. Napięcie w pokoju malało, a ja zaczęłam się zastanawiać czy byłoby w porządku, gdybym odeszła od stołu z kieliszkiem wina i poszła na kanapę w innym pokoju.

Harry posadził mnie na swoich kolanach, z jedną ręką wokół mojej talii, kiedy druga trzymała nadal kieliszek.

Wtuliłam się w niego i stwierdziłam, że kolana Harry’ego są prawdopodobnie jednym z moich ulubionych miejsc, zaraz obok mojego łóżka i mojego nowego biura.

 - Więc Liam. – zachichotał Jace. – Pamiętasz to jak się z tobą założyłem, że nie włożysz szczoteczki do zębów do ust Norah, kiedy zasnęła oglądając film?

Liam wybuchł niskim śmiechem. – Tak, a ona potem nie odzywała się do mnie przez tydzień.

- To było okropne! – jęknęłam na to wspomnienie. – On celowo dał ci swoją własną szczoteczkę.

- Powinienem był to wiedzieć.

Louis go wyśmiał  i przeczesał jego grzywkę na bok. – To naprawdę twój pomysł na kawał, J? Jesteście super-lamusami. Muszę was podszkolić.

- Nie ma mowy! – zapiszczałam. – Nie będziemy zaczynać wojny na psikusy, czy jak to gówno się nazywa. Więc nawet nie myśl… Louis! Widzę jak w twojej głowie formują się pomysły. Przestań natychmiast!

Uniósł wolną rękę (ta druga była wsunięta w dłoń Jace’a) w udawanej obronie. – Wiedz tylko, że to będzie znacznie gorsze niż szczoteczka do zębów w twoich ustach, Norah.

Śmiech wypełnił pokój, nawet Harry wydał delikatny chichot, co spowodowało u mnie uśmiech. Piliśmy wino i rozmawialiśmy ogólnie o życiu i dość często wszyscy trochę za bardzo się śmiali z żartów Louisa.

Nawet Liam, którego rzadko widywałam pijącego, kiedy byliśmy parą, miał zaróżowioną skórę i jasny uśmiech. Jego znajomy wygląd i siedzenie w domu obok Jace na naszej wysłużonej kanapie wystarczyło, by poczuć w sercu nostalgię.

- Przestań się wiercić. – wymamrotał mi w szyję Harry, wyrywając mnie z zamyślenia. – Ile razy mam ci to powtarzać?

- Przepraszam, panie Styles. – wyszeptałam figlarnie.

- Panie Styles? Chyba masz dziwne przywiązanie do nazywania mnie w ten sposób, Norah.

Przesunęłam się na jego kolanach, przerzucając moje nogi poziomo przez jego, więc mogłam zobaczyć jego twarz. Miał ten sam błysk, jaki towarzyszył mu na weselu gdy wypił o jeden kieliszek wina za dużo. Jego oczy były jasne, a ten cholerny zarost na szczęce, sprawiał, że był jeszcze bardziej atrakcyjny.

- A co to oznacza, panie Styles?

Z uśmiechem dźgnął mnie nosem w policzek. – Założę się, że kochasz krzyczeć to w łóżku. Założę się, że jesteś strasznie zboczona. Założę się, że zwariujesz, jeśli pozwolę ci mnie tak nazywać.

Moja twarz zrobiła się czerwona i aby to zakryć, schowałam ją w zagłębieniu jego szyi. – Jesteś okropny. – wymamrotałam. – Całkowicie okropny.

- Założę się, że uwielbiasz też o to prosić. – wymamrotał, zaczesując moje włosy na jedną stronę i przyciskając swoje usta do mojego ucha. Gęsia skórka, równie dobrze mogłaby nie znikać z mojej skóry, kiedy Harry jest w pobliżu, zaczęła się pokazywać. I wcale nie pomogło to, że jego lewa ręka wślizgnęła się pod moją koszulkę i śledziła każdy centymetr mojej skóry. – Więc, lubisz?

- Przestań. – jęknęłam przy tatuażu „1957” na jego obojczyku. – W pokoju są też inni ludzie.

Zanim mógł odpowiedzieć, Louis z irytacją klasnął w ręce. – Ej, wy dwoje! Pytamy was o coś, więc przestańcie ssać sobie twarze i posłuchajcie!

Uniosłam moją głowę z ramienia Harry’ego, aby nakrzyczeć na Louisa. – Nie ssiemy sobie twarzy, dupku!

- Oczywiście że to robiliście, - odpyskował. – Słyszeliście jakąkolwiek część naszego pytania?

- Nie. – przyznałam zmieszana. – Ale to nie zmienia faktu, że się nie całowaliśmy.

Louis machnął na mnie ręką. – Liam chciał, żebyśmy wyszli razem w piątek. Do klubu.

Przytaknęłam chętnie, na ten pomysł. Wyjście do klubu z Jace i Louisem oznaczało dobrą zabawę, i fajnie było wyjść razem z Liamem. Oprócz tego, że Harry wydawał się mieć inne plany, bo jego uścisk na mojej talii się zacieśnił i powoli pokręcił głową.

- Nie. Norah idzie ze mną na przyjęcie.

Odwróciłam się zaskoczona. – Naprawdę?

- Tak. – warknął. – W piątek.

- Kiedy o tym rozmawialiśmy?

Nozdrza Harry’ego rozszerzyły się w irytacji. – Czy nie robimy tego teraz?

- Co robimy?  Nawet mnie nie zapytałeś. – fuknęłam. – I chcę iść do klubu.

Liam niezręcznie kaszlnął i oboje się do niego odwróciliśmy. Harry z zabójczym, a ja z zaskoczonym spojrzeniem. Mój były przetarł tył karku pod naszym wzrokiem. To był jego nerwowy nawyk, który przejęłam również ja, kiedy jeszcze się spotykaliśmy.

- Moglibyśmy, uhm, po prostu wyjść w sobotę? Jeśli wam pasuje, Rah? – powoli zapytał.

- Idealnie. – powiedziałam wesoło, odwracając się do Harry’ego. – Teraz możemy iść na to przyjęcie, o którym mówiłeś i wyjść z Liamem. Czy to nie wspaniałe, panie Styles?

Nie byłam pewna czy to przez pomysł spędzenia większej ilości czasu z moim uroczym eks-chłopakiem, czy przez użycie jego formalnego imienia, z którego niedawno drwił, czy przez to, że Liam znowu użył mojego starego przezwiska, ale w każdym razie Harry Styles wyglądał na zupełnie wkurzonego.

Trzymał wzrok na mnie, kiedy mówił, każde słowo akcentując swoim ochrypłym głosem i wyraźnym akcentem. - Brzmi świetnie, Liamie.

***
Jak zapewne zauważyliście lub nie - NIE INFORMUJĘ JUŻ O NOWYCH ROZDZIAŁACH.

5 komentarzy:

  1. Uwielbiam jak on się denerwuje *__*

    OdpowiedzUsuń
  2. Zazdrość Harrego jest wręcz namacalna i nie ważne co by mówił i jak się tego wypierał wpadł jak śliwka w kompot. Norah posiada władze o której nie ma zielonego pojęcia i to może nawet dobrze będzie ciekawiej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Uhuhuhuhuhu ;D:D Jest zajebiście Harutrk jest zazdrosny ; )

    OdpowiedzUsuń
  4. Zazdrośnik :* awwwww.... Super ze znów piszesz :) mam nadzieje ze to tak już na stałe <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojaaaa cudo w jeden wieczór przeczytałam ♡♡♡♡

    OdpowiedzUsuń