- Harry, nalegam, abyście razem z
Norah zostali z nami. Mamy dużo miejsca. Chodzi tylko o jedną noc. – prosiła
jego matka, odwracając się z przedniego siedzenia, aby skupić na nim swój
wzrok, po ty, by udowodnić swoją powagę.
- Mamo, zamówiłem już hotel. –
westchnął.
- Nie takim tonem, Harry.
- Mam 24 lata. – odciął się. Jego
głos załamał się na końcu zdania i mogłam dostrzec jak jego stanowczość
blednie, kiedy kłócił się ze swoją matką, na której słowa jego spojrzenie łagodniało,
a ramiona powoli się rozluźniały.
- A ja ciągle jestem twoją matką.
I proszę cię o to, abyś z nami został. Nigdy się nie widujemy, a teraz kiedy
już tu jesteś nie chcesz nawet zostać pod moim dachem? Nie pozwolę na to.
Absolutnie nie. – prychnęła.
Musiałam zdusić w sobie chichot,
kiedy obserwowałam Harry’ego, którego prawa powieka drżała z frustracji. Gdy
tylko Gemma zaczęła się śmiać, dołączyłam do niej, opierając się o ramię
chłopaka, aby stłumić dźwięki wydobywające się z moich ust. Ze wszystkich roli,
które mógłby sprawować Harry, ostatnią rzeczą, z którą bym go powiązała była
głowa rodziny, nie wspominając już o maminsynku.
Ale on właśnie taki był, a to, że
nie chciał zostać z nią pod jednym dachem tylko utwierdziło mnie w moim
przekonaniu. Uwielbiał swoją matkę, mimo że ona najwyraźniej w świecie stąpała
po cienkiej granicy wyprowadzenia go z równowagi. Za tą napiętą szczęką i
chłodnym wyrazem twarzy, czaił się cień troski i niemal cześć w stosunku do
kobiety, która go wychowała.
- Przestań się śmiać. – syknął
nagle do mojego ucha. Zacisnęłam usta daremnie starając się stłumić chichot. Jego
uścisk na mojej dłoni przybrał na sile, stanowiąc dla mnie ostrzeżenie i tym
razem zdołałam powstrzymać śmiech.
- Więc z nami zostajesz, tak? –
zapytała Gemma, pochylając się nade mną, aby spojrzeć na niego z uniesioną
brwią. Odchylił głowę, opierając ją o skórzane siedzenie.
- Muszę?
Na jej ustach pojawił się
nikczemny uśmieszek, dziwnie podobny do uśmiechu Harry’ego.
- Tak, tak musisz.
- Dobra. Jednak tylko na jedną
noc.
Jego mama pisnęła radośnie na
przednim siedzeniu i klasnęła w dłonie. Gemma uśmiechnęła się szeroko i
ponownie skupiła swą uwagę na widoku za oknem. Natomiast Harry ściskał czubek
swojego nosa, wypuszczając drżące oddechy i mrucząc coś w stylu ‘co ja do chuja
zrobiłem?’.
Reszta podróży przebiegła w
ciszy. Harry przez cały zwrócony był w stronę okna; jego oczy były zamknięte, a
szczęka napięta. Ja gadałam z Gemmą i Anne, które były jednymi z najbardziej
uroczych osób, jakie kiedykolwiek spotkałam. Obie były niezwykle ciepłe oraz
atrakcyjne i trudno było mi sobie wyobrazić, że Harry jest z nimi w jakikolwiek
sposób powiązany.
Kilka minut późnej zaparkowaliśmy
przed uroczym, ceglanym domkiem, położonym na peryferiach miasta. Po wniesieniu
na górę naszych bagaży do pokoju, który się tam znajdował, po małej różnicy
zdań, która wyglądała jak ‘Nie ma kurwa mowy, mamo. Norah zostaje ze mną’ i ‘Wyrażaj
się, Harry!’ oraz anemicznym ‘Wszystko mi jedno.’, ostatecznie skończyłam w sypialni,
w której wychował się Harry.
Ściany były w zwyczajnym odcieniu
błękitu, a pokrywały je liczne plakaty, w tym (ale nie wyłącznie)
przedstawiające: dziewczyny, samochody i piłkę nożną. To było bardzo niepodobne
do Harry’ego. Na środku pokoju znajdowało się królewskich rozmiarów łóżko,
przykryte wysłużonym nakryciem, które wyglądało, jakby w całości zostało
wykonane ręcznie.
Postawiłam swoją walizkę w rogu
pokoju i kiedy tylko się odwróciłam, zostałam przyciśnięta do ściany przez
Harry’ego. Jego dłonie błądziły po moim ciele, jego usta niedbale całowały
każdy centymetr mojej odkrytej skóry. Nie miałam nawet czasu, żeby się do tego
przystosować; jego język natychmiast rozpoczął pieścić mój, a wszystko to było
niemal desperacką potrzebą.
Zmotywowałam wszelki opór, jak
tylko mogłabym zebrać i powoli odsunęłam od siebie Harry’ego, powodując, że
jego usta opuściły cichy jęk, a czoło spoczęło na moim ramieniu.
- O co chodzi? – jęknął.
- Jesteśmy w domu twojej matki.
- Więc?
- To takie… krępujące.
Zadrwił i podniósł głowę, zanim
się odwrócił.
- Norah, nie powinnaś mówić nic o
byciu skrępowaną. Jesteś najbardziej skrępowaną osobą, jaką znam.
- No na pewno. – prychnęłam.
Zamierzałam protestować dalej, ale on zaczął odpinać guziki swojej koszuli,
odkrywając przede mną swoje idealne, pokryte tuszem ciało i nie było możliwości
żebym mogła być na niego zła, kiedy robił coś takiego. Kiedy przeciągnął
t-shirt przez głowę, w końcu udało mi się odwrócić wzrok od gładkich mięśni
jego pleców. – Uh, co ty robisz?
- To chyba jasne, przebieram się.
Ty też powinnaś. Załóż coś cieplejszego. Wychodzimy.
- Wychodzimy? Dopiero co tu
przyszliśmy.
Usiadł na łóżku, kiedy ściągał
obcisłe jeansy ze swoich kostek.
- Norah, nie zamierzam się teraz
z tym użerać. Wychodzimy. Przebierz się.
- Mógłbyś przynajmniej powiedzieć
mi gdzie idziemy. – warknęłam, odwracając się do mojej walizki i wyciągnęłam z
niej przypadkowy zestaw. Wszystkie zimowe ubrania, które wybrał Jace były w
niej starannie ułożone.
- Idziemy do małej restauracji,
gdzie poznamy Robina, mężczyznę, za którego wychodzi moja mama. Na zewnątrz
jest zimno. Załóż płaszcz.
Zerknęłam na mój ciepły strój.
Dzianinowy sweter, dopasowane spodnie i sztyblety, a dopełnienie stanowiła
bordowa czapka naciągnięta na moje niesforne, brązowe loki.
- Tak będzie mi ciepło.
Chłopak zmrużył oczy.
- Załóż. Na. Siebie. Płaszcz. I
nie każ mi się powtarzać. Nie chcę, żebyś się rozchorowała, Norah.
Kiedy odwrócił się do mnie
plecami, zrobiłam przedrzeźniającą go minę i wytknęłam język, jako moją formę
zemsty, a następnie wyciągnęłam kurtkę z mojej walizki i wsunęłam ją na
ramiona. Jego rysy nieco złagodniały, kiedy zobaczył, że mam ją na sobie, tak
jakby naprawdę nie oczekiwał, że zastosuję się do jego nakazu.
Otworzył drzwi swojej dawnej
sypialni i wyciągnął do mnie dłoń.
- Chodź.
Radośnie ją chwyciłam i podążyłam
za nim.
- Cóż, widzę, że byłeś zakochany
w Hermionie Granger? – drażniłam się.
- Poważnie? To był tylko jeden
plakat, Norah. – odciął się. – Przypomnij mi żebym go ściągnął, kiedy wrócimy.
Na dole jego prostowłosa siostra
i jasnooka matka cierpliwie czekały na kanapie. Ich oczy spoczęły na naszych
splecionych palcach, a moja twarz była czerwona od śmiechu z jego chłopięcego
zauroczenia, ale obie kobiety nie odezwały się w tej kwestii ani słowem, kiedy
opuszczaliśmy mieszkanie.
Na dworze było lodowato. Starałam
się to ukryć i udawać, jakbym była całkowicie zadowolona, i że w rzeczywistości
było mi zbyt gorąco w tej kurtce, ale gdy moje zęby zaczęły szczękać, chłopak
podniósł brwi, jakby chciał powiedzieć ‘mówiłem.’
- Zamknij się. – mruknęłam, bardziej
wtulając się w jego bok. Tak jak oczekiwałam, objął ręką moją talię, zbliżając
nas do siebie. Ciepło emitowane przez jego ciało natychmiast mnie ogrzało, a ja
przytuliłam go jeszcze bardziej.
- Nadal zamierzasz sprzeczać się
ze mną we wszystkich kwestiach? Ja zawsze mam rację. – powiedział cicho. Jego
rodzina szła przed nami, niczego nieświadoma.
- Tak, ponieważ nie zawsze masz
rację. Jak wtedy, kiedy byłeś złośliwy dla tej stewardessy.
Odsunął się ode mnie.
- Norah, mówiłem ci, że ona jest
pracownikiem. Musi znać granice.
Kolejne słowa uleciały z moich
ust zanim mogłabym je zatrzymać.
- Granice? Naprawdę, Harry?
Pieprzysz wszystkie swoje pracownice, więc nie powinieneś mówić nic na temat
jakichkolwiek granic. – zakryłam dłonią usta, kiedy skończyłam swoją wypowiedź.
– Cholera, nie to miałam na-
- Przestań. – warknął,
wypuszczając moją dłoń. Zbłąkany lok opadł na jego czoło, zaprzeczając
chłodnemu wyrazowi jego twarzy i ciemniejącym ze złości oczom. Rozchyliłam usta
w zamiarze zabrania głosu, ale z ostrzegawczym zaprzeczeniem jego głowy, szybko
się powstrzymałam.
Anne odwróciła się do nas z
promiennym uśmiechem.
- Prawie jesteśmy na miejscu. To
mała włoska knajpka, którą Robin absolutnie uwielbia.
Harry wlepił w nią swój wzrok.
Jego dłonie wciśnięte były głęboko w kieszenie czarnego płaszcza, a szczęka
rytmicznie się zaciskała. Mogłam dostrzec, jak walczy z wielką chęcią, aby
nawrzeszczeć na mnie, wnioskując to ze sposobu w jaki przygryzł dolną wargę i
gdyby nie było to tak cholernie seksowne, prawdopodobnie byłabym przerażona.
Podejmując jedną z lepszych
decyzji tego wieczoru, odeszłam od niego i dołączyłam do jego rodziny.
- Więc. – zaczęłam. – Od zawsze
mieszkacie w Londynie?
- Nie. Przeprowadziliśmy się
tutaj, kiedy Harry miał 19 lat. – odpowiedziała Anne. – Jesteśmy z Cheshire.
- Och, fajnie. – skinęłam głową,
jak gdybym miała jakiekolwiek pojęcie gdzie to było w odniesieniu do Londynu. –
Zawsze lubiłam Londyn. Pewnego dnia chciałabym podjąć pracę w tutejszym biurze
Vogue.
Gemma o mało co nie zachłysnęła się
powietrzem, kiedy się do mnie odwróciła.
- Pracujesz dla Vogue?! Cholera,
Haz, dlaczego mi nie powiedziałeś?
I w tamtej chwili Harry ponownie
był tuż obok mnie, zachowując bezpieczną odległość.
- Wybacz, Gem. – uśmiechnął się.
– Ale kupiłem ci tę głupią torebkę, którą chciałaś. I kulę śnieżną. Więc może
możesz mi wybaczyć.
Jego siostra w okamgnieniu
wskoczyła na niego, tuląc wysokiego chłopaka tak mocno, jak tylko mogła i
mamrotała swoje podziękowania. On się uśmiechnął i oplótł ją rękami, a
następnie leniwie narzucił jedną z nich na jej ramię, kiedy szli.
Obserwowanie ich interakcji było
niemal magiczne. Harry był całkowicie beztroski, posyłając jej sporadyczne
dźgnięcia w bok i rozmawiając o tym, jak wielka jest jej kolekcja kul
śnieżnych. Najwidoczniej on przywozi je dla niej z każdego miejsca, które
odwiedzi, ponieważ dziewczyna je zbiera. I miły Harry wrócił.
- No wiesz, starsza siostro. –
zagruchał, delikatnie trącając palcem czubek jej nosa. – Myślałem o rozwinięciu
swojej działalności w Londynie.
- Naprawdę?! – sapnęła, zerkając
na mnie. Prawdopodobnie miałam podobny wyraz twarzy, pełen kompletnego
zaskoczenia, zważywszy na fakt, że nigdy wcześniej nie słyszałam o tych
planach. – To świetnie!
Posłał jej krzywy uśmiech, który
zniknął szybko, kiedy przyłapał, że się na niego gapię. Najwyraźniej nie
odpuścił mi tej całej sytuacji o ‘pieprzeniu swoich pracowników’. Udałam, że
poprawiam swoją czapkę, a następnie zostałam ocalona od jego przeszywającego
wzroku, przez radosny okrzyk Anne.
- To Robin! – powiedziała
szczęśliwie. Obserwowałam jak chwyta dłoń Harry’ego i ciągnie go w stronę
swojego narzeczonego, lewie kontrolując ekscytację spowodowaną spotkaniem dwóch
mężczyzn. Gemma i ja szybko podążyłyśmy za nią.
Po odpowiednim wprowadzeniu,
pokazano nam okrągły stolik dla 5 osób w rogu. Harry usiadł obok mnie z
kamiennym wyrazem twarzy. Nie powiedział nic poza swoim imieniem, które podczas
przedstawienia szorstko uleciało z jego ust.
Rozłożyłam serwetkę na kolanach i
wierciłam się skrępowana, niepewna co ze sobą zrobić. Nie było mowy, żebym
odezwała się do Harry’ego. Zostałam ocalona przez zawsze mile widzianą drugą
połowę z rodzeństwa Stylesów, która delikatnie szturchnęła mnie łokciem i
podniosła swoje dłonie, więc Harry nie zdołał zauważyć tego gestu.
- Co z nim? – zapytała
bezgłośnie. Wzruszyłam ramionami w odpowiedzi, a ona zmieszana zmarszczyła
brwi.
- Czy wy się spotykacie? –
zapytała cicho.
Zaklęłam pod nosem i niepewnie
pokręciłam głową, co prawdopodobnie mogłoby zostać odczytane zarówno jako tak,
jak i nie, powodując, że dodatkowo wzmogłam jej dezorientację. Nieoczekiwanie w
naszą konwersację wciął się Harry. Jak można było się spodziewać, był surowy i wymagający.
- Przestań szeptać. To
niegrzeczne. – warknął. Obydwie naraz się zamknęłyśmy, a jego matka odwróciła
się, aby na nas spojrzeć, zaniepokojona jego tonem.
- Harry, wiedziałeś, że Robin
także prowadzi swoją działalność?
- Och naprawdę? Co takiego
robisz? – zapytał Harry, nagle zainteresowany toczącą się rozmową. Świeczka na
środku stołu rzucała delikatną poświatę na jego osobę, oświetlając go nieco i
sprawiając, że wyglądał niewinnie, niczym anioł, przeciwieństwo tego, kim
naprawdę był.
- Sprzedaję telefony. – Robin
wzruszył ramionami. – Nie dużo, ale hej, to porządna praca. Anne mówiła mi, że
jesteś czymś w rodzaju przedsiębiorcy?
- Czymś w rodzaju. – powiedział
ironicznie, zagłębiając się w swoim fotelu; całe jego zaciekawienie uleciało.
Bawił się bezmyślnie widelcem, kiedy nasze napoje zostały postawione przed
nami. – Zacząłem prowadzić swoją własną firmę. Myślę, że można powiedzieć, iż
prosperuje dobrze.
- Co takiego robicie?
- A co takiego nie robimy? –
zadumał w odpowiedzi. – I tak, to dużo lepsze niż sprzedawanie telefonów.
Potem, ku przerażeniu swojej
matki, podniósł brew w niemal prześmiewczym geście. Robin posłał mu mały
uśmiech i skupił swą uwagę na szklance wody, stojącej na stoliku przed nim.
Anne odchrząknęła i rzuciła okiem
na Harry’ego, zanim zaczęła mówić.
- Cóż, ślub rozpoczyna się jutro
o 17, a potem będzie przyjęcie. Harry, chcielibyśmy, abyś był drużbą.
- Nigdy wcześniej nie spotkałem
tego faceta, mamo.
Robin zachichotał, a my wszyscy
skupiliśmy na nim spojrzenia. Spojrzał na nas, przerażony jak jeleń w świetle
reflektorów, a ja wiedziałam, że nie chciał, aby ten odgłos dotarł do naszych
uszu. Właśnie wtedy zdecydowałam, że lubię Robina, po części dlatego, że tak
samo jak ja był skrępowany, ale również dlatego, że śmiał się z Harry’ego,
który teraz próbował ukryć swoje niezadowolenie.
- Czy chcesz coś jeszcze dodać,
Robin? – zapytał oschle Harry.
- Cóż, myślę po prostu, że jesteś
tak samo uparty, jak twoja matka. – odparł Robin wzruszając ramionami.
- Uparty? Wolę określenie
rezolutny. A teraz przepraszam, mam bardzo ważny telefon do wykonania.
Po tych słowach odsunął z piskiem
swoje krzesło i odszedł od stolika, zostawiając Robina i Anne ze strapionymi
minami oraz wkurwioną Gemmę. Ja byłam zmieszana, ponieważ wiedziałam, że on nie
będzie do nikogo dzwonił. Specjalnie prosił, aby podczas jego pobytu tutaj nikt
się z nim nie kontaktował.
Przygryzłam wargę i wlepiłam
wzrok w stół, kiedy czekaliśmy w ciszy na Harry’ego. Kiedy nie wracał przez
kolejnych kilka minut, mimo wiedziałam, że nie powinnam była tego robić,
wyszłam z restauracji, aby go znaleźć.
Stał na zewnątrz oparty o ścianę,
miał ręce schowane w kieszeniach i wzrok uważnie skanujący ulice. Jego ciemne
brwi były zmarszczone, co sprawiało, że wyglądał na bardzo wkurwionego. Byłam
bliska tego, by się odwrócić i wrócić do środka, ale serce pchnęło mnie w
stronę tego mężczyzny.
- Hej. – zawołałam cicho, kiedy
podeszłam bliżej. Podniósł na mnie wzrok, a jego spojrzenie złagodniało na mój
widok. – Jest zimno, powinieneś wracać.
- Zapomniałaś swojej kurtki z
restauracji.
Spojrzałam w dół i uświadomiłam
sobie dlaczego było mi tak zimno. Niech go szlag za posiadanie racji w tej
całej domowej sprzeczki o kurtkę. I niech go szlag za bycie tak okropnie
atrakcyjnym i okropnie niemiłym i okropnie mylącym. Zdecydowałam się nie
wygłaszać tych opinii ze względu na fakt, że już i tak był wystarczająco zły.
- Tak, ale jest w porządku. Nie
jest mi aż tak zimno. Wiem, że nie wykonujesz żadnego telefonu.
- I co z tego? – warknął. Nie
zdając sobie nawet sprawy z tego, co tak naprawdę robię, delikatnie sięgnęłam i
chwyciłam jego nadgarstek, skutecznie wyciągając jego dłoń z kieszeni, aby
spleść nasze zziębnięte palce. – Norah, jestem teraz bardzo wkurwiony. Powinnaś
iść do środka.
- Z jakiego powodu jesteś
wkurwiony?
- Z twojego. I Robina.
- Nie lubisz go?
Powoli pokręcił głową, kiedy jego
powieki się zacisnęły.
- Nie, lubię. Jest w porządku. To
jest po prostu dziwna sytuacja. Nie chcę, aby starał się wciągnąć mnie w to
całe ojczymowe gówno.
- Jesteś dużo straszniejszy niż
on. – prychnęłam. – Szczerze wątpię, aby starał się być dla ciebie jak ojciec. A
teraz wracaj do środka.
- Nie. Ty wracaj, cała się
trzęsiesz.
Kiedy wypowiedział te słowa, moje
zęby zaczęły szczękać, jakby na potwierdzenie jego racji. Zmrużył oczy i skinął
głową w kierunku drzwi.
- Tutaj jest w porządku.
- Norah, wracaj do środka. W tej
chwili.
- Wrócę tam, jeśli ty też. –
sprowokowałam go.
- Nie mam teraz na to czasu.
Wywróciłam oczami i pociągnęłam
go za rękę, prowadząc w kierunku ciepłej i przyjaznej atmosfery w małej,
włoskiej restauracji.
- No dalej. – westchnęłam. – Nie
musisz nawet ze mną rozmawiać. Tylko ze swoją rodziną. Wiem, że tego chcesz.
- Zgoda. Ale jeśli kiedykolwiek
powiesz gówno takie jak wcześniej, skończę z tym. Musisz zapamiętać, że mój
biznes to mój biznes i on zawsze stoi na pierwszym miejscu. Zrozum to w końcu,
Norah. – syknął, oczami poszukując moich z powodu, którego nie bardzo
rozumiałam. – Ponieważ ten związek nigdy nie będzie funkcjonować, jeśli tego
nie pojmiesz.
I nie mówiąc już nic, minął mnie,
szybko ciągnąc za sobą i na szczęście nie widząc mojego wyrazu twarzy. Jedyną rzeczą, która powstrzymała napływające
do oczu łzy, były promienne twarze jego rodziny, szczęśliwe z jego powrotu.
Zajęliśmy swoje miejsca i rozmowa
nawiązała się ponownie. Harry ciągle był uśmiechnięty, czemu towarzyszyły jego
dołeczki, zupełnie tak, jak gdyby nasza rozmowa na zewnątrz nie miała miejsca. Całkowicie
się przede mną otworzył i opowiedział mi o swojej rodzinie, zanim jego nastrój
uległ zmianie w mgnieniu oka. Potem, podczas gdy nadal mnie ignorował, Harry
Styles zrobił najbardziej nieprofesjonalną rzecz, jaką kiedykolwiek widziałam i
zaczął walkę na jedzenie z Gemmą.
- Ej! – krzyknęła, wybierając
ravioli ze swoich włosów. – Nadal mogę spuścić ci łomot.
- Sądzę, że możesz. Chyba, że
ochroniarze staną w mojej obronie.
- Masz ochroniarzy?
- Gemma, jestem liderem mafii. To
oczywiste, że mam ochroniarzy. West side!*
Zaśmiał się niczym mały chłopiec
i rzucił w nią kolejną porcją ravioli, skutecznie trafiając ją w twarz, co
spowodowało, że jego matka warknęła na nich, aby przestali, dziwiąc się, jak to
możliwe, że wychowała ‘dwie kompletne małpy’.
Kontynuowali walkę na jedzenie,
kiedy kobieta nie patrzyła i szeptali do siebie ‘west side’ z dumnymi
uśmieszkami. Jedzenie było dawno skończone, a Harry był w trakcie picia
drugiego kieliszka wina, kiedy odwrócił się do mnie, a wszelkie oznaki złości
zniknęły.
Próbował stłumić swój chichot,
kiedy pochylił się do mnie i delikatnie przycisnął swoje ciepłe wargi do mojego
ucha, pozbywając się okrywających je włosów. Wzdrygnęłam się, kiedy jego gorący
oddech spłynął w dół mojego kręgosłupa, walcząc z dreszczami, powodowanymi
dotykiem jego dłoni i przygotowywałam się na jakąkolwiek seksualną aluzję, którą
zamierzał powiedzieć, co spowodowałoby, że chciałabym go w pierwszej kolejności
spoliczkować, a potem pocałować.
Ale zamiast być przesadnie
nieokrzesanym, Harry Styles wypuścił lekko chropawe sapnięcie i wyszeptał ciche
‘west side!’ do mojego ucha, zanim ponownie opadł na swoje krzesło, zwijając
się ze śmiechu, jakby była to najzabawniejsza rzecz na całym świecie.
I właśnie tak, nieprzytomnie i
beznadziejnie zakochałam się w nim, kilka minut po tym, jak roztrzaskał moje
serce swoimi bezlitosnymi słowami. To prawdopodobnie nie była jedna z
najmądrzejszych sytuacji, w jaką się wpakowałam. Zakochanie się w Harrym
Stylesie było zupełnie jak zepsucie automatu do kawy w pracy.* West Side- jedna ze stron "wojny hip-hopowej", która miała miejsce w połowie lat 90. Konflikt prowadzony był przez 2 największe wytwórnie płytowe w USA. Więcej informacji znajdziesz tu.
» zostaw swój komentarz «
-----------------------------------------
brakuje mi bonusów juuuż :(((
omg to jest najlepsze i koniec świetne no kurde ndavjnvoiadva :') @sulinbitch
OdpowiedzUsuńcudowne opowiadanie! <3
OdpowiedzUsuńO mój boże...
OdpowiedzUsuńZakochała się w nim!
ZAKOCHALA!
GHHLDDDVJJIDDH
Te kilka słów sprawiło iż już chce następny rozdział!
Cudowne opowiadanie! *-*
@kludiqowa
YEAH ! < 3
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział !!! Jestem Ci bardzo wdzięczna, że dodajesz prawie codziennie nowy rozdział :D Jestem wspaniała <3
OdpowiedzUsuńAle on nic do niej nie czuje przynajmniej teraz ale to nie ma znaczenia wiem że to banalne opowiadanie no ale boli mnie właśnie w takich momentach jak Harry mówi do Norah.
OdpowiedzUsuńcudowne! nareszcie się ZAKOCHAŁA, next chcę :/
OdpowiedzUsuńRozdział jest na serio cudowny, z powodu tego ,że dodajesz częściej rozdziały jest mi niezmiernie miło i cieszę cię
OdpowiedzUsuńMam nadzieję ,że next będzie tak szybo jak rozdział 25:)
CZEKAM NA NASTĘPNY POZDRAWIAM, MIŁEGO DNIA x
<3
OdpowiedzUsuńooo boze co za idiota z tego Harrego
OdpowiedzUsuńUwielbiam :D West side !
OdpowiedzUsuńcudowne to! <33
OdpowiedzUsuńO BOSZ KOCHAM TO PRECZYTALAM WZYSTKIE ROZDZIALY W JEDEN WIECZOR,DZIEKUJE <33
OdpowiedzUsuńSUPER TO :)
OdpowiedzUsuńSŁODCY <3 :) xx
OdpowiedzUsuńo ja!!! super rozdział!!
OdpowiedzUsuńKIEDY ON WREZCIE JEJ PRZYZNA,ZE JEST JEJ,JA PRDL... WKUR... MNIE ON! :(((
OdpowiedzUsuńkocham to!!!
OdpowiedzUsuńDODAJ JAK NAJSZYBCIEJ KOLEJNY ROZDZIAŁ <3
OdpowiedzUsuńJezu przeczytałam rano, ale nie miałam czasu, żeby skomentować i oczywiście o tym zapomniałam xD
OdpowiedzUsuńHarry mnie wkurwił. No idiota. Piękny idiota. Momentami kochany idiota. Ale było tak pięknie, dlaczego musiał to zniszczyć? Czułam, że stanie się coś złego, bo to przecież fanfiction xD Ale mam chociaż nadzieję na udane wesele hm hm :D
Kocham relację Harry'ego z Gemmą. WEST SIDE!
Końcowe zachowanie Harry'ego mnie rozczuliło i przeszła mi złość na tego idiotę, ech xD
JAK TO BRAK BONUSÓW :<<<<<<<<<<
Buziaki x
Cholera! Naprawdę dobre opowiadanie, rzadko kiedy wchodzę na takie blogi, a co dopiero je czytam w całości ! Gratulacje
OdpowiedzUsuńPowodzenia :*
https://v.cdn.vine.co/r/videos/972BB9CB701067981127224008704_1a1a6fb5798.3.2.mp4?versionId=yYbY095WCIKmWucI.7Yhrby6gSlXApZL
OdpowiedzUsuńHAHA TAK ODNOŚNIE ROZDZIAŁU XD
Zajebisty rozdział C;
OdpowiedzUsuń