czwartek, 10 lipca 2014

Rozdział 28

Spoglądałam na nich obojętnie dopóki ciepła ręka Jace'a nie objęła mojej wciągając mnie z powrotem do rzeczywistości - Norah. - powiedział spokojnie - Myślałem, iż powiedziałaś, że nie będzie się spotykać z nikim innym.
- Bo tak powiedział.
- Och. Chodź, wyjdźmy stąd i chodźmy do klubu.
- Jeśli teraz wyjdziemy, on mnie zobaczy.
Jace westchnął szturchając ostatnie kawałki sushi - Więc co? Zamierzasz poprostu czekać tutaj aż skończą?
- Taki jest plan. - wzruszyłam ramionami. - Chyba, że masz lepsze rozwiązanie.
- Tak, mam. Wyprowadzisz stąd swój gorący tyłek, nawet na niego nie spoglądając. - zadrwił. Zwężyłam na niego oczy, a jego ramiona opadły. Nie było mowy, żebym mogła tak poprostu przejść obok Harry'ego Stylesa. Mógłby albo za mną pójść albo kompletnie mnie zignorować i nie wiem co byłoby gorsze. - Dobra. Wymkniemy się przez okno w łazience. Czy to nie jest to co ludzie robią na okropnych randkach?
- Chyba tak. - wymamrotałam - Ale te jeansy są zbyt ciasne, żebym mogła w nich wyjść przez okno. Możemy poprostu zaczekać? Proszę. Wypijemy więcej sake i będziemy kontynuowali naszą najdłuższą przyjacielską randkę.
Z delikatnym skinieniem, pogodziliśmy się z losem dzisiejszego wieczoru, który polegał na siedzeniu w odosobnionym stoisku z sushi przez następne półtora godziny, które spędziłam na wewnętrznej walce z samą sobą, aby nie odwrócić się  w ich kierunku, roztrzaskując swoje serce na małe kawałeczki, podczas gdy chaotycznie opowiadał o Louisie.
W końcu westchnął z ulgą i czmychnęliśmy z restauracji tak szybko, jak mogliśmy trzymając w dłoni torbę z jedzeniem na wynos. Podróż do domu przebiegła w ciszy. Nie miałam nic do powiedzenia, a mój współlokator znał mnie na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że nie mam ochoty na rozmowę.
Kiedy w końcu byliśmy w domu, rzuciłam mój telefon do Jace - Schowaj go. Będzie do mnie pisał. - wymamrotałam kręcąc głową. Zmierzył mnie swymi niebieskimi oczami, kiedy wlokłam się do mojej sypialni.
- Obudzę cię jutro. Kocham Cię! - zawołał.
- Też cię kocham.
Moje łóżko praktycznie wołało moje imię, kiedy na nie opadłam. Nie zawracając sobie głowy przebieraniem się, natychmiast naciągnęłam kołdrę na moją głowę, zagrzebując twarz w poduszkach. Próbowałam skupić się na myśleniu o Jace i pracy, i tej pięknej torebce od Marc'a Jacobs'a, którą chciałam, ale jedynym obrazem w mojej głowie była głupia twarz Harry'ego.
Następny poranek
Jace praktycznie wywlekł mnie z łóżka pod prysznic, gadając do mnie niemal podczas całej mojej kąpieli. Kiedy wyszłam, zestaw ubrań leżał już na moim łóżku tuż obok parującego kubka kawy i miski płatków owsianych.
- Norah. - zaczął, kiedy ubierałam swą koszulę - Wiem, że się martwisz i w ogóle, ale absolutnie nie pozwolę, żebyś była nieszczęśliwa przez jakiegoś dupka. Rozumiesz?
- Tak, wiem. Rozumiem. A czy teraz możemy już iść? - wymamrotałam. Przewrócił jedynie oczami, a następnie oboje opuściliśmy nasze, witając się z lodowatym nowojorskim powietrzem. Było na tyle zimno, że można było dostrzec małe, białe obłoki za każdym razem kiedy oddychaliśmy, więc Jace i ja udawaliśmy, że palimy papierosy jak zupełnie dorośli ludzie, którymi wbrew pozorom jesteśmy.
- Wiesz, dziś się dowiemy czy dostaliśmy awans. - zwrócił uwagę Jace, kiedy szliśmy symulując kolejne zaciągnięcie.
- Co masz na myśli mówiąc 'dowiemy się'? Napewno go mamy. Nasz artykuł był nieziemski.
Żartobliwie szturchnął mnie biodrem. - Uspokuj się, Norah. Potrzebujemy trochę napięcia w naszym życiu. Udawajmy choć przez godzinę, że nie jesteśmy najlepszymi pracownikami świata i że nie mamy zabójczego poczucia stylu.
- Zgoda. Nadal maz mój telefon, prawda?
- Tak i nie, nie możesz go dostać. - otworzyłam usta, a on szybko przycisnął do nich swój palec, potrząsając głową - I nie, nie powiem ci kiedy zadzwoni lub napisze do ciebie, więc możesz sobie już odpuścić.
Spochmurniałam próbując być złą, ale wiedziałam doskonale, że robi to dla mojego dobra, więc jak się spodziewałam, moja złość uleciała w niepamięć w niespełna 30 sekund. Wkroczyliśmy do biura z nosami jasno czerwonymi od wiatru i udaliśmy się na wyższe piętro.
Spotkanie z Victorią w sprawie naszego artykułu miało się odbyć dokładnie o 9.30, co dawało nam półtora godziny nerwowej atmosfery w biurze i udawania, że pracujemy. Jeśli dostaniemy awans, możemy również dostać większy gabinet, podwyżkę i stażystę.
- Zdajesz sobię sprawę, iż sprawiłem, że pasujemy do siebie? - uśmiechnął się Jace po chyba jego pięćdziesiątym okążeniu wokół mojego biurka. Wskazał na swą kasztanową muszkę,która perfekcyjnie komponowała się z moją kasztanową spódniczką i poruszył brwiami. - Jesteśmy teraz jak super drużyna.
- Jestem nieco zakłopotana, ale mimo to sądzę, że wyglądamy cholernie fajnie. Powinniśmy się tak ubierać codziennie.
Podniósł brwi, odwracając się do mnie z wyraźnym niedowierzaniem. - Serio!?
-  Nie kurwa.
- Mimo wszystko naprawdę myślę, że to fajne. - jęknął. Próbowałam ukryć mój grymas.
- Tak, gdybyśmy mieli po 12 lat.
- A co jeśli bylibyśmy ubrani w ten sposób raz na tydzień?
Przygryzłam moją wargę w zamyśleniu. - Raz na miesiąc? I nikt nie może wiedzieć, że to jest specjalnie.
- Zgoda.
Chcichotaliśmy maniakalnie i próbowaliśmy wybrać termin comiesięcznego dznia kompatybilności, kiedy usłyszeliśmy pukanie do drzwi, a Alice wychyliła głowę z nieśmiałym uśmiechem. - Victoria jest gotowa, żeby was przyjąć.
Nawet jeśli było o 20 minut za wcześnie, Jace i ja posłusznie wyszliśmy za nią z mojego biura do dużo większego biura Victorii, gdzie nasza szefowa siedziała ze skrzyżowanymi nogami i starym magazynem w dłoniach. Zaledwie zerknęła na nas kiedy weszliśmy, pokazując poprostu, że mamy usiąść na skórzanych siedzeniach przed jej biurkiem.
- Więc, wy dwoje.. - zaczęła wyciągając plik fragmentów naszego artykułu. - Ten arykuł był bardzo interesujący.
Ze względu na ton jej głosu, żadne z nas nie mogło powiedzieć, czy miała na myśli 'interesujący' w sensie dobrym, czy złym. Poruszyłam się niespokojnie na moim krześle w czasie, kiedy Jace posłał jej mały uśmiech i skinął głową. Nasza szefowa przewróciła kolejne kilka stron, zanim poświęciła nam swoją uwagę.
- Wydaje mi się, że na przed wami pewno jeszcze trochę pracy nad kwestiami, takimi jak dojrzałość, ale wy dwoje jesteście gotowi do pracy tutaj. Oficjalnie awansuję was do zespołu redakcyjnego jako współredaktorów.
Zmarszczyłam nos w dezorientacji. - Współredaktorów?
- Najlepiej pracujecie razem, co udowodnił ten projekt. - wyjaśniła zirytowanym tonem. - Dlatego będziecie od teraz pracować jako drużyna. Wasze biura będą połączone w pokoju 30A. Teraz zacznijcie się przenosić. Chcę, żeby to było skończone do końca dnia. Od teraz macie asystentkę. Ma na imię Sophia.
Jace i ja podziękowaliśmy jej najszczerzej jak potrafiliśmy i zostaliśmy wypuszczeni z przewrotem jej brązowych oczu, a następnie wybiegliśmy z pomieszczenia, chichocząc podnieceni. Jace podniósł mnie i zaczął się obracać dookoła wiwatując, kiedy ja wielokrotnie pocałowałam czubek jego szpiczastego nosa, próbując nie krzyczeć.
- Jesteśmy pierdolonymi pracownikami! - wykrzyknęłam szeptem. Zaczął iść w stronę mojego biura, ciągle trzymając mnie w górze. - Jesteśmy teraz dorośli i nie jesteśmy już stażystami, i mamy asystentkę, która może nam przynosić kawę przez cały dzień i od czasu do czasu będzie nam coś drukować.
Posadził mnie na moim krześle biurowym i zaczął klaskać w dłonie z podniecenia. - Wiem! O mój Boże, jaki kolor ścian powinno mieć nasze biuro? Myślę o dużym, szklanym stole na środku, gdzie będziemy pracowali, białych ścianach i bardzo eleganckich dodatkach.
- Kocham to! Co myślisz o starych fotografiach w ramach na ścianach? I tablica inspiracji! I kanapa. Jasny róż?
- Jesteś genialna! - pochwalił. - Okej, chodźmy znaleść 30A i przenieśmy się. Gdzie nasza asystentka? Nie pomoże nam? Kurwa, Norah, nie musimy się więcej martwić o zepsutą maszynę do kawy!
Wydaliśmy piski ekscytacji i kolejny raz się przytuliliśmy zanim wyszliśmy z mojego starego biura i poszliśmy na wyższe piętro do nowego, większego i zmodernizowanego stanowiska. Pomieszczenie było już pomalowane na biało i miało drewnianą podłogę. Jedna ściana miała 3 wielkie szklane, przez które wdzierały się promienie słoneczne.
Jace usiadł na środku podłogi w niedowierzaniu, podczas gdy ja podziwiałam naszą nową panoramę. Spoglądałam na cudowny Upper East Side. Mali ludzie chodzili pod nami, gdy linia horyzontu miasta wypełniała przestrzeń naszego widoku.
- Jace i Norah? - zadźwięczał wysoki głos. Oboje odwróciliśmy się by zobaczyć młodą dziewczynę z krótkimi, blond włosami i niebieskimi oczami, stojącą w przejściu i trzymającą iPhona i skórzany terminarz. - Jestem Sophia, wasza asystentka. Potrzebujecie pomocy w przeprowadzce, prawda?
- Tak, potrzebujemy. Ale serio, ile ty masz lat? Nie ma mowy, żebyś miała więcej niż 20. Nie ma mowy. - wzruszył ramionami Jace.
Posłała mu mały uśmiech i zaczesała blond kosmyk za ucho. - Uhm, tak, mam 19 lat. Dostałam staż rok przed collage'em, więc jestem.
Jace zmarszczył brwi - Więc zamierzasz pomóc nam przenieść tutaj rzeczy? I zrobisz nam kawę?
- Chyba tak. - zachichotała. Jace i ja przybiliśmy sobie piątkę, ku jej uciesze, zanim pół idąc pół tańcząc, wróciliśmy z nią do starych stanowisk. Znaleźliśmy kilka kartonów, których użyliśmy, by przenieść duże ilości ubrań i zaczęliśmy układać w nich nasze drobiazgi.
Jedno po drugim, nasze rzeczy zostały wyniesione na górę i pozostawione na zewnątrz nowego biura. Wysłaliśmy Sophię, żeby znalazła nam stół w jednym z magazynów. Była z powrotem w ciągu 20 minut, prowadząc dwóch mężczyzn z piętra dziennikarskiego, którzy nieśli dla niej mebel.
- Kurwa, dobra jesteś. - wymamrotałam obserwując, jak wnoszą stolik do naszego gabinetu. - Jak ci się udało to załatwić?
- Zrobiłam minę słodkiego szczeniaczka. - wzruszyła ramionami. - Znalazłam też kilka krzeseł, które wyglądałyby niesamowicie z tym stołem, powinnam wysłać ich, żeby je ż przynieśli?
Posłałam jej dumny uśmiech i przytaknęłam. - Myślę, że całkiem dobrze się dogadamy, maleńka. Przynieś krzesła. I latte też. Z odtłuszczonym mlekiem. Proszę.
Zaśmiała się i odeszła. Jej jasno niebieska sukienka ciągnęła się za nią, a jej szpilki stukały o podłogę. W porze lunchu, nasz stół i krzesła stały na środku biura, a większość naszych rzeczy była już w szufladach. Mieliśmy tablicę inspiracji zawieszoną na jednej ze ścian i różne zdjęcia na innych.
Sophia przyniosła jasne piwonie na środek stołu i wyszła żeby przynieść nasz lunch. Kiedy układałam kwiatki, zdałam sobie sprawę, że nie myślałam o Harry'm Stylesie od prawie dwóch godzin, co było cholernie bliskie światowego rekordu. Przerzuwaliśmy pizzę i wykańczaliśmy wnętrze gabinetu, kiedy zadzwonił telefon.
Jace popatrzył na niego rozbawiony. -  Mamy teraz własny telefon. To jest życie.
- Co mam powiedzieć, kiedy go odbiorę. - zachichotałam. - "Cześć, dodzwoniłeś się do biura Jace i Norah. Jesteśmy kurewsko fajni i najprawdopodobniej super zajęci, bo jesteśmy tacy popularni"?
- Albo "Cześć. Biuro Jace i Norah. Czasem jesteśmy profesjonalni, ale zawsze modni. Wciśnij jeden, by uzyskać więcej informacji."
- Podoba mi się. Albo coś w stylu "Joł gościu, Jace i Norah na swoim- "
- O mój Boże. - przerwała figlarnie Sophia usuwając nas z drogi i kierując się do wciąż dzwoniącego telefonu. - Wy dwoje nigdy nie będziecie mogli odebrać telefonu. Nigdy.
Mój współlokator - teraz partner biznesowy - i ja wybuchnęliśmy dziecięcym chichotem,  kiedy obserwowaliśmy ją odbierającą telefon i przewracającą na nas oczami. - Biuro Jace i Norah, mówi Sophia. W czym mogę pomóc?
Jace dźgnął mnie w ramię z szeroko otwartymi oczami. - Myślę, że ją kocham.
- Nie-e, ja ją zaklepuję.
- Nawet nie jesteś lesbijką.
Uderzyłam go łokciem. - Nawet nie lubisz kobiet.
Opuścił ramiona w porażce i skupiliśmy naszą uwagę z powrotem na Sophii, która obserwowała nas z rozbawionym uśmiechem i skrzyżowanymi na klatce piersiowej rękami. Uniosłam moje dłonie w geście poddania, próbując walczyć z uśmiechem, podczas gdy Jace poddał się i wybuchnął śmiechem.
Pokręciła  na nas głową. - Sorry, jestem zajęta. I najwyraźniej jakiś naprawdę gorący koleś jest tutaj by zobaczyć się z Norah. Jest naprawdę wkurzony przez to, że nie może cię znaleźć.
Mina mi zrzedła i spojrzałam na Jace, który patrzył na mnie, w czasie kiedy Sophia spoglądałą na nas oboje zakłopotana, marszcząc swoje jasne brwi. Zaczęłam kręcić gorączkowo głową, gdy opadłam z powrotem na krzesło. Mogłam poczuć jak moje policzki zaczęły się czerwienić na myśl o tym, jak jego usta zacisnęłyby się w cienką linię, gdyby mnie zobaczył.
- Uhm, powinnam go spławić? - zapytała powoli.
- No to powodzenia ci z tym życzę. - wyśmiałam ją. - Poprostu go wpuść.
Sophia opuściła pomieszczenie zakłopotana, a Jace patrzył na mnie z czystą obawą wymalowaną na twarzy. - Nie musisz z nim rozmawiać.
- On nie wyjdzie, jeśli tego nie zrobię. Więc miejmy to już za sobą.
- Dawaj dziewczyno.
Siedzieliśmy obok siebie przy naszym nowym stole i czekaliśmy, aż drzwi się otworzą. Moje serce biło gorączkowo ze zniecierpliwienia, a moje dłonie zaczęły się pocić, gdy Jace pocierał moje plecy w próbie ukojenia moich nerwów. Zegar wydawał się tykać wolniej niż kiedykolwiek myślałam, że to możliwe. I wtedy drzwi się otworzyły.
Weszła bardzo zmartwiona Sophia, za którą szedł cudownie wyglądający Harry. Miał na sobie ciemnoszary garnitur i granatowy krawat. Jego niesforne loki były zaczesane do tyłu, co sprawiało, że wyglądał na dużo starszego, podobnie jak grymas, który malował się na jego twarzy.
Jego zielone oczy przemknęły po każdej osobie w pomieszczeniu zanim zatrzymały się na mnie i pociemniały. - Norah. - powiedział nisko. Mój żołądek przewrócił się na dźwięk jego pięknego głosu. - Co się dzieje?
- Cóż, tak naprawdę to całkiem sporo. - wymamrotałam patrząc w podłogę i bawiąc się palcami. - Dostaliśmy awans, a Jace ma nowego chłopaka.
- Norah. - ostrzegł. Westchnęłam cicho i spojrzałam na Jace i Sophię, który patrzyli na mnie niepewnie. Po tym, jak delikatnie skinęłam głową sygnalizując, że mogą wyjść, skierowali się w stronę drzwi i zostawili mnie z wkurzonym Harrym Stylesem.
Tak szybko jak drzwi się zamknęły szybkim krokiem zbilżył się do mnie, znajdując się dokładnie przede mną, wyglądając perfekcyjnie w swym dopasowanym garniturze, zaczesanymi do tyłu włosami oraz głęboko czerwonymi ustami. Zapach, który jak zawsze wydawał się kurczowo go  trzymać, uniósł się i ogarnął mnie, powodując, że moje serce zaczęło bić szybciej, a ja sama pożałowałam, że odesłałam moją małą ochronę w postaci Jace.
- Co się dzieje?
- Uh, mamy też asystentkę. Ma na imię Sophia.
- Przestań pieprzyć. - rzucił - W końcu uniosłam mój wzrok, by zobaczyć jak zaciska szczękę i patrzy na mnie swym typowym, zastraszającym wzrokiem. - Dlaczego mnie ignorujesz?
- Bo jesteś kłamcą. I nie chcę z tobą rozmawiać. - westchnęłam.
- Co do cholery?
- Wczoraj wieczorem poszłam, by coś zjeść. Z Jace. Do Saki.
Jegi nozdrza rozszerzyły się. - Więc szpiegowaliście mnie?
- Poważnie? - wyśmiałam go - Widziałam cię z Clarie, po tym, jak powiedziałeś mi, że nie będziesz się spotykał z innymi.
- Nie jesteśmy w związku, Norah. Mogę się widywać z kim chcę. I to nie jest twoja sprawa, ale mieliśmy spotkanie biznesowe.
Osunęłam się z powrotem na moje krzesło i powoli pokręciłam głową, próbując dojść do siebie. Potrzebowałam kolejnej kawy (i prawdopodobniej także wódki). I tak bardzo jak nie chciałam się do tego przyznać, potrzebowałam ust Harry'ego na moich i jego przeprosin.
- Ja też często trzymam się za ręce z moimi partnerami biznesowymi. To zupełnie normalne. Naprawdę Harry? - powiedziałam ironicznie.
- Co tam robiłaś? Siedziałaś i obserwowałaś nasze zachowanie? To jest żałosne, Norah.
- Nie obserwowałam cię, nadęty draniu. Właściwie próbowałam unikać patrzenia na ciebie, bo to bolało, okej? Jesteś kłamcą.
- Jedliśmy tylko obiad. Nie kłamię, Norah. Wyszliśmy na obiad, więc nie bądź irracjonalna i niedojrzała.
- Trzymaliście się za ręce!
Przeczesał dłońmi włosy i pociągnął za ich końce, mierzwiąc swe loki. Jego twarz była pełna rozdrażnienia. - Clarie jest częścią mojego życia, ale jest również tylko moją przyjaciółką. Czy teraz będziesz spokojna i będziesz odbierać swój pieprzony telefon?
- Nie wierzę ci. - wymamrotałam. Mogłam usłyszeć niepewność we własnym głosie. Mężczyzna powoli się pochylił, opierając ręce na ramionach krzesła; jego twarz była centymetry od mojej, a miętowy oddech owiał moje policzki.
- Nie jesteśmy w związku.
- Wiem. - skrzywiłam się - Nie mów do mnie jak do dziecka.
- Więc nie zachowuj się jak dziecko.
- Możesz przestać być niegrzeczny choć przez jedną, cholerną minutę własnego życia?
Jego oczy zamknęły się na moje słowa, jakby go zabolały. - Norah, proszę. Wierzysz mi, czy nie?
- Nie wiem. - powiedziałam cicho. - Nie wiem już w co wierzyć. Kurwa, Harry, nawet nie wiem jak mam z tobą być.
- Jesteś dokładnie tym czego potrzebuję, Norah. To jedyny powód dlaczego wytrzymuję z tym, jak cholernie frustrująca jesteś.
- Nawet nie wiem czy mam to uznać za komplement, czy raczej  nie. - jęknęłam.
Harry wydał głęboki chichot, co rozesłało ciarki wzdłuż mojego kręgosłupa i złączył nasze usta. Ten pocałunek bardzo się różnił od pozostałych, którymi kiedykolwiek mnie obdarzył i był to rodzaj pocałunku, w stosunku do którego nie miałabym pretensji, otrzymując go częściej.
- Przestań. - wymamrołam, kiedy sie odsunął. - Przestań na mnie patrzeć i całować, kiedy próbuję być wściekła. A powinnam być, ze względu na fakt, że jesteś kompletnym fiutem.
- Przyjdź dziś do mnie wieczorem.
- Mam inne plany. Poznam chłopaka Jace.
- Gdzie?
Skrzywiłam się i odsunęłam z krzesłem do tyłu, co wywołało u niego tylko uśmiech i przyciągnął mnie z powrotem do siebie, tak, że nasze kolana się dotykały, podobnie jak czubki naszych nosów. Jego był nadal zimny od przebywania na dworze. - Nie jesteś zaproszony.
- Pozwolę sobie być innego zdania.
- Nie, nie pozwolisz. - westchnęłam, próbując znów odjechać krzesłem.
Bez trudu zatrzymał je i uśmiechnął się z wyższością. - Nie będzie trudno znaleźć cię. W rzeczywistości, najprawdopodobniej będziecie poprostu jeść obiad u was w domu, więc będziesz mogła obserwować jego nowego chłopaka i być przy tym tak zakłopotana jak tylko zechcesz.
Przeklnęłam pod nosem, a on zaśmiał się  i wstał, ale zanim to zrobił, złożył pocałunek w kąciku moich ust i odsunął się, zostawiając mnie błagającą o więcej. Górując nade mną poprawił swój granatowy krawat z nieokreślonym wyrazem na jego anielskiej twarzy.
- Będę tam o siódmej. Zakładam, że to rozsądna godzina.
- Nie możesz przyjść! Nie zaprosiłam cię. - rzuciłam. Sięgnął do przodu i zabrał moje włosy z szyi. - Nie dotykaj mnie.
- Nie bądź taka niegrzeczna i nie kłam. Chcesz żebym cię dotykał wszędzie, gdzie tylko mogę, prawie tak bardzo, jak ja chcę cię dotykać. Będę o siódmej.
- Nie. - wymamrotałam. Myśli o jego dłoniach przebiegających po moich udach i jego ustach powoli pieszczących moje obojczyki, zagrażały przejęciem mojego umysłu. - Nie.
Zaśmiał się, co spowodowało ukazanie głębokich dołeczków, a moje serce absolutnie się roztopiło. Przebiegł palcem po blaknącej malince na mojej szyi i odszedł z dłońmi zatopionymi w kieszeniach. Kiedy doszedł do drzwi mojego nowego biura, zerknął znad ramienia i wpatrywał się we mnie chłodno.
- Widzimy się wieczorem, kochanie.
- Harry, przysięgam, że-
Drzwi zostały zamknięte zanim mogłam dokończyć mój protest, zostawiając mnie z powrotem zatopioną w moim fotelu i przygryzającą dolną wargę we frustracji. Miał zamiar pokazać się, wbrew moim protestom i prawdopodobnie być niegrzecznym, a następnie pocałować mnie, bo wiedział, że może.
Jace i Sophia wrócili parę minut później, znajdując mnie, wyglądającą przez okno ze zmarszczonymi brwiami i nadal czerwonymi od gniewu policzkami. Sophia spojrzała na Jace kompletnie zmieszana, a w odpowiedzi chłopak pokręcił głową i powiedział bezgłośnie 'nie masz pojęcia'.
Nadal się na mnie gapili, a ja nadal wyglądałam przez okno, oceniając sytuację. Mogłam odwołać obiad i wkurzyć Jace, albo pozwolić przyjść Harry'emu i wkurzyć Jace lub zamknąć drzwi przed Harrym, kiedy się pokaże i zmierzyć się z nim później. Żadna z tych opcji tak naprawdę nie wydawała się rozsądna.
- Więc... - zadumałam - z pewnością musimy zatrzymać się w sklepie alkoholowym w drodze do domu. Wydaje się, że dzisiejszy wieczór zmieni się w obiad dla czworga.
Wypuściłam westchnienie pełne rozdrażnienia, kiedy Jace próbował się ze mnie nie śmiać, obrywając kuksańca od młodej stażystki. - Cholerny Harry Styles.
-----------------------------
Heloooooooooooł!
Sorry kociaki za tak OGROMNE przerwy w dostawach kolejnych rozdziałów, ale życie licealisty do najprostszych spraw nie należy.. :< Możecie spuścić mi lanie jak chcecie, albo lepiej - moim nauczycielom, bo jak na ostatnie dni szkoły to postarali się nieźle..
Okej, do rzeczy.
Jako, że mi zdarzają się niezłe obsuwy, a już po prostu serce mi się kraje, jak czytam wasze komentarze, pełne ciepłych słów i motywacji, żebym się nie poddawała itd. chciałabym Wam kogoś przedstawić :) Poznajcie @luvxmyxheroxx! Wspaniała osóbka, która zdecydowała się pomóc mi w tłumaczeniu. I uwaga, suprajs- ten rozdział został przetłumaczony właśnie przez nią! Mam nadzieję, że taka opcja jest dla was odpowiednia i nie gniewacie się na mnie, za to całe zamieszanie.. :( Od teraz będziemy tłumaczyły S&T
razem.
Podoba się?
Kocham Was, miłych wakacji, wypocznijcie sobie, opalcie ciałka i bądźcie ostrożni! <3
Sam.

11 komentarzy:

  1. Super rozdzial ,bardzi dlugoooo na niego czekalam:-) ale grunt ze juz jest ;D Śmiem twierdzic ze nikt sie na ciebie nie gniewa a raczej cieszy sie z faktu ze znalazlas kogos do pomocy w tlumaczeniu:) także nowo przybylej osobie zycze powodzienia w tlumaczeniu i czekam ma nexta :-) @I_m_ninja___

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć dziewczyno, super tłumaczysz!
    kiedy next?

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękujemy za rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  4. jak boso że jest rozdział jdwrtgjknbcd
    genialny jak zwykle!
    Już się nie mogę doczekać nastepnego :)

    OdpowiedzUsuń
  5. boski rozdział <3 tak życie licealisty jest trudne przekonałam się o tym w tym roku ;( życzę ci miłych wakacji odpocznij sobie od szkoły bo od września trzeba się wziąć za naukę matura się sama nie zda xd
    @Only_1Dreams

    OdpowiedzUsuń
  6. I love it :D czekam na kolację :P

    OdpowiedzUsuń
  7. Vhce już nasteny rozdzila i nastepny !

    OdpowiedzUsuń
  8. Jezu <3 kochani dziękuje że tłumaczenie to fanfiction jest po prostu boskie . czekam zniecierpliwoscia na kolejne rozdziały . + miłych wakacji życzę <3//wikrotia

    OdpowiedzUsuń