piątek, 18 kwietnia 2014

Rozdział 25

- Harry, nalegam, abyście razem z Norah zostali z nami. Mamy dużo miejsca. Chodzi tylko o jedną noc. – prosiła jego matka, odwracając się z przedniego siedzenia, aby skupić na nim swój wzrok, po ty, by udowodnić swoją powagę.
- Mamo, zamówiłem już hotel. – westchnął.
- Nie takim tonem, Harry.
- Mam 24 lata. – odciął się. Jego głos załamał się na końcu zdania i mogłam dostrzec jak jego stanowczość blednie, kiedy kłócił się ze swoją matką, na której słowa jego spojrzenie łagodniało, a ramiona powoli się rozluźniały.
- A ja ciągle jestem twoją matką. I proszę cię o to, abyś z nami został. Nigdy się nie widujemy, a teraz kiedy już tu jesteś nie chcesz nawet zostać pod moim dachem? Nie pozwolę na to. Absolutnie nie. – prychnęła.
Musiałam zdusić w sobie chichot, kiedy obserwowałam Harry’ego, którego prawa powieka drżała z frustracji. Gdy tylko Gemma zaczęła się śmiać, dołączyłam do niej, opierając się o ramię chłopaka, aby stłumić dźwięki wydobywające się z moich ust. Ze wszystkich roli, które mógłby sprawować Harry, ostatnią rzeczą, z którą bym go powiązała była głowa rodziny, nie wspominając już o maminsynku.
Ale on właśnie taki był, a to, że nie chciał zostać z nią pod jednym dachem tylko utwierdziło mnie w moim przekonaniu. Uwielbiał swoją matkę, mimo że ona najwyraźniej w świecie stąpała po cienkiej granicy wyprowadzenia go z równowagi. Za tą napiętą szczęką i chłodnym wyrazem twarzy, czaił się cień troski i niemal cześć w stosunku do kobiety, która go wychowała.
- Przestań się śmiać. – syknął nagle do mojego ucha. Zacisnęłam usta daremnie starając się stłumić chichot. Jego uścisk na mojej dłoni przybrał na sile, stanowiąc dla mnie ostrzeżenie i tym razem zdołałam powstrzymać śmiech.
- Więc z nami zostajesz, tak? – zapytała Gemma, pochylając się nade mną, aby spojrzeć na niego z uniesioną brwią. Odchylił głowę, opierając ją o skórzane siedzenie.
- Muszę?
Na jej ustach pojawił się nikczemny uśmieszek, dziwnie podobny do uśmiechu Harry’ego.
- Tak, tak musisz.
- Dobra. Jednak tylko na jedną noc.
Jego mama pisnęła radośnie na przednim siedzeniu i klasnęła w dłonie. Gemma uśmiechnęła się szeroko i ponownie skupiła swą uwagę na widoku za oknem. Natomiast Harry ściskał czubek swojego nosa, wypuszczając drżące oddechy i mrucząc coś w stylu ‘co ja do chuja zrobiłem?’.
Reszta podróży przebiegła w ciszy. Harry przez cały zwrócony był w stronę okna; jego oczy były zamknięte, a szczęka napięta. Ja gadałam z Gemmą i Anne, które były jednymi z najbardziej uroczych osób, jakie kiedykolwiek spotkałam. Obie były niezwykle ciepłe oraz atrakcyjne i trudno było mi sobie wyobrazić, że Harry jest z nimi w jakikolwiek sposób powiązany.
Kilka minut późnej zaparkowaliśmy przed uroczym, ceglanym domkiem, położonym na peryferiach miasta. Po wniesieniu na górę naszych bagaży do pokoju, który się tam znajdował, po małej różnicy zdań, która wyglądała jak ‘Nie ma kurwa mowy, mamo. Norah zostaje ze mną’ i ‘Wyrażaj się, Harry!’ oraz anemicznym ‘Wszystko mi jedno.’, ostatecznie skończyłam w sypialni, w której wychował się Harry.
Ściany były w zwyczajnym odcieniu błękitu, a pokrywały je liczne plakaty, w tym (ale nie wyłącznie) przedstawiające: dziewczyny, samochody i piłkę nożną. To było bardzo niepodobne do Harry’ego. Na środku pokoju znajdowało się królewskich rozmiarów łóżko, przykryte wysłużonym nakryciem, które wyglądało, jakby w całości zostało wykonane ręcznie.
Postawiłam swoją walizkę w rogu pokoju i kiedy tylko się odwróciłam, zostałam przyciśnięta do ściany przez Harry’ego. Jego dłonie błądziły po moim ciele, jego usta niedbale całowały każdy centymetr mojej odkrytej skóry. Nie miałam nawet czasu, żeby się do tego przystosować; jego język natychmiast rozpoczął pieścić mój, a wszystko to było niemal desperacką potrzebą.
Zmotywowałam wszelki opór, jak tylko mogłabym zebrać i powoli odsunęłam od siebie Harry’ego, powodując, że jego usta opuściły cichy jęk, a czoło spoczęło na moim ramieniu.
- O co chodzi? – jęknął.
- Jesteśmy w domu twojej matki.
- Więc?
- To takie… krępujące.
Zadrwił i podniósł głowę, zanim się odwrócił.
- Norah, nie powinnaś mówić nic o byciu skrępowaną. Jesteś najbardziej skrępowaną osobą, jaką znam.
- No na pewno. – prychnęłam. Zamierzałam protestować dalej, ale on zaczął odpinać guziki swojej koszuli, odkrywając przede mną swoje idealne, pokryte tuszem ciało i nie było możliwości żebym mogła być na niego zła, kiedy robił coś takiego. Kiedy przeciągnął t-shirt przez głowę, w końcu udało mi się odwrócić wzrok od gładkich mięśni jego pleców. – Uh, co ty robisz?
- To chyba jasne, przebieram się. Ty też powinnaś. Załóż coś cieplejszego. Wychodzimy.
- Wychodzimy? Dopiero co tu przyszliśmy.
Usiadł na łóżku, kiedy ściągał obcisłe jeansy ze swoich kostek.
- Norah, nie zamierzam się teraz z tym użerać. Wychodzimy. Przebierz się.
- Mógłbyś przynajmniej powiedzieć mi gdzie idziemy. – warknęłam, odwracając się do mojej walizki i wyciągnęłam z niej przypadkowy zestaw. Wszystkie zimowe ubrania, które wybrał Jace były w niej starannie ułożone.
- Idziemy do małej restauracji, gdzie poznamy Robina, mężczyznę, za którego wychodzi moja mama. Na zewnątrz jest zimno. Załóż płaszcz.
Zerknęłam na mój ciepły strój. Dzianinowy sweter, dopasowane spodnie i sztyblety, a dopełnienie stanowiła bordowa czapka naciągnięta na moje niesforne, brązowe loki.
- Tak będzie mi ciepło.
Chłopak zmrużył oczy.
- Załóż. Na. Siebie. Płaszcz. I nie każ mi się powtarzać. Nie chcę, żebyś się rozchorowała, Norah.
Kiedy odwrócił się do mnie plecami, zrobiłam przedrzeźniającą go minę i wytknęłam język, jako moją formę zemsty, a następnie wyciągnęłam kurtkę z mojej walizki i wsunęłam ją na ramiona. Jego rysy nieco złagodniały, kiedy zobaczył, że mam ją na sobie, tak jakby naprawdę nie oczekiwał, że zastosuję się do jego nakazu.
Otworzył drzwi swojej dawnej sypialni i wyciągnął do mnie dłoń.
- Chodź.
Radośnie ją chwyciłam i podążyłam za nim.
- Cóż, widzę, że byłeś zakochany w Hermionie Granger? – drażniłam się.
- Poważnie? To był tylko jeden plakat, Norah. – odciął się. – Przypomnij mi żebym go ściągnął, kiedy wrócimy.
Na dole jego prostowłosa siostra i jasnooka matka cierpliwie czekały na kanapie. Ich oczy spoczęły na naszych splecionych palcach, a moja twarz była czerwona od śmiechu z jego chłopięcego zauroczenia, ale obie kobiety nie odezwały się w tej kwestii ani słowem, kiedy opuszczaliśmy mieszkanie.
Na dworze było lodowato. Starałam się to ukryć i udawać, jakbym była całkowicie zadowolona, i że w rzeczywistości było mi zbyt gorąco w tej kurtce, ale gdy moje zęby zaczęły szczękać, chłopak podniósł brwi, jakby chciał powiedzieć ‘mówiłem.’
- Zamknij się. – mruknęłam, bardziej wtulając się w jego bok. Tak jak oczekiwałam, objął ręką moją talię, zbliżając nas do siebie. Ciepło emitowane przez jego ciało natychmiast mnie ogrzało, a ja przytuliłam go jeszcze bardziej.
- Nadal zamierzasz sprzeczać się ze mną we wszystkich kwestiach? Ja zawsze mam rację. – powiedział cicho. Jego rodzina szła przed nami, niczego nieświadoma.
- Tak, ponieważ nie zawsze masz rację. Jak wtedy, kiedy byłeś złośliwy dla tej stewardessy.
Odsunął się ode mnie.
- Norah, mówiłem ci, że ona jest pracownikiem. Musi znać granice.
Kolejne słowa uleciały z moich ust zanim mogłabym je zatrzymać.
- Granice? Naprawdę, Harry? Pieprzysz wszystkie swoje pracownice, więc nie powinieneś mówić nic na temat jakichkolwiek granic. – zakryłam dłonią usta, kiedy skończyłam swoją wypowiedź. – Cholera, nie to miałam na-
- Przestań. – warknął, wypuszczając moją dłoń. Zbłąkany lok opadł na jego czoło, zaprzeczając chłodnemu wyrazowi jego twarzy i ciemniejącym ze złości oczom. Rozchyliłam usta w zamiarze zabrania głosu, ale z ostrzegawczym zaprzeczeniem jego głowy, szybko się powstrzymałam.
Anne odwróciła się do nas z promiennym uśmiechem.
- Prawie jesteśmy na miejscu. To mała włoska knajpka, którą Robin absolutnie uwielbia.
Harry wlepił w nią swój wzrok. Jego dłonie wciśnięte były głęboko w kieszenie czarnego płaszcza, a szczęka rytmicznie się zaciskała. Mogłam dostrzec, jak walczy z wielką chęcią, aby nawrzeszczeć na mnie, wnioskując to ze sposobu w jaki przygryzł dolną wargę i gdyby nie było to tak cholernie seksowne, prawdopodobnie byłabym przerażona.
Podejmując jedną z lepszych decyzji tego wieczoru, odeszłam od niego i dołączyłam do jego rodziny.
- Więc. – zaczęłam. – Od zawsze mieszkacie w Londynie?
- Nie. Przeprowadziliśmy się tutaj, kiedy Harry miał 19 lat. – odpowiedziała Anne. – Jesteśmy z Cheshire.
- Och, fajnie. – skinęłam głową, jak gdybym miała jakiekolwiek pojęcie gdzie to było w odniesieniu do Londynu. – Zawsze lubiłam Londyn. Pewnego dnia chciałabym podjąć pracę w tutejszym biurze Vogue.
Gemma o mało co nie zachłysnęła się powietrzem, kiedy się do mnie odwróciła.
- Pracujesz dla Vogue?! Cholera, Haz, dlaczego mi nie powiedziałeś?
I w tamtej chwili Harry ponownie był tuż obok mnie, zachowując bezpieczną odległość.
- Wybacz, Gem. – uśmiechnął się. – Ale kupiłem ci tę głupią torebkę, którą chciałaś. I kulę śnieżną. Więc może możesz mi wybaczyć.
Jego siostra w okamgnieniu wskoczyła na niego, tuląc wysokiego chłopaka tak mocno, jak tylko mogła i mamrotała swoje podziękowania. On się uśmiechnął i oplótł ją rękami, a następnie leniwie narzucił jedną z nich na jej ramię, kiedy szli.
Obserwowanie ich interakcji było niemal magiczne. Harry był całkowicie beztroski, posyłając jej sporadyczne dźgnięcia w bok i rozmawiając o tym, jak wielka jest jej kolekcja kul śnieżnych. Najwidoczniej on przywozi je dla niej z każdego miejsca, które odwiedzi, ponieważ dziewczyna je zbiera. I miły Harry wrócił.
- No wiesz, starsza siostro. – zagruchał, delikatnie trącając palcem czubek jej nosa. – Myślałem o rozwinięciu swojej działalności w Londynie.
- Naprawdę?! – sapnęła, zerkając na mnie. Prawdopodobnie miałam podobny wyraz twarzy, pełen kompletnego zaskoczenia, zważywszy na fakt, że nigdy wcześniej nie słyszałam o tych planach. – To świetnie!
Posłał jej krzywy uśmiech, który zniknął szybko, kiedy przyłapał, że się na niego gapię. Najwyraźniej nie odpuścił mi tej całej sytuacji o ‘pieprzeniu swoich pracowników’. Udałam, że poprawiam swoją czapkę, a następnie zostałam ocalona od jego przeszywającego wzroku, przez radosny okrzyk Anne.
- To Robin! – powiedziała szczęśliwie. Obserwowałam jak chwyta dłoń Harry’ego i ciągnie go w stronę swojego narzeczonego, lewie kontrolując ekscytację spowodowaną spotkaniem dwóch mężczyzn. Gemma i ja szybko podążyłyśmy za nią.
Po odpowiednim wprowadzeniu, pokazano nam okrągły stolik dla 5 osób w rogu. Harry usiadł obok mnie z kamiennym wyrazem twarzy. Nie powiedział nic poza swoim imieniem, które podczas przedstawienia szorstko uleciało z jego ust.
Rozłożyłam serwetkę na kolanach i wierciłam się skrępowana, niepewna co ze sobą zrobić. Nie było mowy, żebym odezwała się do Harry’ego. Zostałam ocalona przez zawsze mile widzianą drugą połowę z rodzeństwa Stylesów, która delikatnie szturchnęła mnie łokciem i podniosła swoje dłonie, więc Harry nie zdołał zauważyć tego gestu.
- Co z nim? – zapytała bezgłośnie. Wzruszyłam ramionami w odpowiedzi, a ona zmieszana zmarszczyła brwi.
- Czy wy się spotykacie? – zapytała cicho.
Zaklęłam pod nosem i niepewnie pokręciłam głową, co prawdopodobnie mogłoby zostać odczytane zarówno jako tak, jak i nie, powodując, że dodatkowo wzmogłam jej dezorientację. Nieoczekiwanie w naszą konwersację wciął się Harry. Jak można było się spodziewać, był surowy i wymagający.
- Przestań szeptać. To niegrzeczne. – warknął. Obydwie naraz się zamknęłyśmy, a jego matka odwróciła się, aby na nas spojrzeć, zaniepokojona jego tonem.
- Harry, wiedziałeś, że Robin także prowadzi swoją działalność?
- Och naprawdę? Co takiego robisz? – zapytał Harry, nagle zainteresowany toczącą się rozmową. Świeczka na środku stołu rzucała delikatną poświatę na jego osobę, oświetlając go nieco i sprawiając, że wyglądał niewinnie, niczym anioł, przeciwieństwo tego, kim naprawdę był.
- Sprzedaję telefony. – Robin wzruszył ramionami. – Nie dużo, ale hej, to porządna praca. Anne mówiła mi, że jesteś czymś w rodzaju przedsiębiorcy?
- Czymś w rodzaju. – powiedział ironicznie, zagłębiając się w swoim fotelu; całe jego zaciekawienie uleciało. Bawił się bezmyślnie widelcem, kiedy nasze napoje zostały postawione przed nami. – Zacząłem prowadzić swoją własną firmę. Myślę, że można powiedzieć, iż prosperuje dobrze.
- Co takiego robicie?
- A co takiego nie robimy? – zadumał w odpowiedzi. – I tak, to dużo lepsze niż sprzedawanie telefonów.
Potem, ku przerażeniu swojej matki, podniósł brew w niemal prześmiewczym geście. Robin posłał mu mały uśmiech i skupił swą uwagę na szklance wody, stojącej na stoliku przed nim.
Anne odchrząknęła i rzuciła okiem na Harry’ego, zanim zaczęła mówić.
- Cóż, ślub rozpoczyna się jutro o 17, a potem będzie przyjęcie. Harry, chcielibyśmy, abyś był drużbą.
- Nigdy wcześniej nie spotkałem tego faceta, mamo.
Robin zachichotał, a my wszyscy skupiliśmy na nim spojrzenia. Spojrzał na nas, przerażony jak jeleń w świetle reflektorów, a ja wiedziałam, że nie chciał, aby ten odgłos dotarł do naszych uszu. Właśnie wtedy zdecydowałam, że lubię Robina, po części dlatego, że tak samo jak ja był skrępowany, ale również dlatego, że śmiał się z Harry’ego, który teraz próbował ukryć swoje niezadowolenie.
- Czy chcesz coś jeszcze dodać, Robin? – zapytał oschle Harry.
- Cóż, myślę po prostu, że jesteś tak samo uparty, jak twoja matka. – odparł Robin wzruszając ramionami.
- Uparty? Wolę określenie rezolutny. A teraz przepraszam, mam bardzo ważny telefon do wykonania.
Po tych słowach odsunął z piskiem swoje krzesło i odszedł od stolika, zostawiając Robina i Anne ze strapionymi minami oraz wkurwioną Gemmę. Ja byłam zmieszana, ponieważ wiedziałam, że on nie będzie do nikogo dzwonił. Specjalnie prosił, aby podczas jego pobytu tutaj nikt się z nim nie kontaktował.
Przygryzłam wargę i wlepiłam wzrok w stół, kiedy czekaliśmy w ciszy na Harry’ego. Kiedy nie wracał przez kolejnych kilka minut, mimo wiedziałam, że nie powinnam była tego robić, wyszłam z restauracji, aby go znaleźć.
Stał na zewnątrz oparty o ścianę, miał ręce schowane w kieszeniach i wzrok uważnie skanujący ulice. Jego ciemne brwi były zmarszczone, co sprawiało, że wyglądał na bardzo wkurwionego. Byłam bliska tego, by się odwrócić i wrócić do środka, ale serce pchnęło mnie w stronę tego mężczyzny.
- Hej. – zawołałam cicho, kiedy podeszłam bliżej. Podniósł na mnie wzrok, a jego spojrzenie złagodniało na mój widok. – Jest zimno, powinieneś wracać.
- Zapomniałaś swojej kurtki z restauracji.
Spojrzałam w dół i uświadomiłam sobie dlaczego było mi tak zimno. Niech go szlag za posiadanie racji w tej całej domowej sprzeczki o kurtkę. I niech go szlag za bycie tak okropnie atrakcyjnym i okropnie niemiłym i okropnie mylącym. Zdecydowałam się nie wygłaszać tych opinii ze względu na fakt, że już i tak był wystarczająco zły.
- Tak, ale jest w porządku. Nie jest mi aż tak zimno. Wiem, że nie wykonujesz żadnego telefonu.
- I co z tego? – warknął. Nie zdając sobie nawet sprawy z tego, co tak naprawdę robię, delikatnie sięgnęłam i chwyciłam jego nadgarstek, skutecznie wyciągając jego dłoń z kieszeni, aby spleść nasze zziębnięte palce. – Norah, jestem teraz bardzo wkurwiony. Powinnaś iść do środka.
- Z jakiego powodu jesteś wkurwiony?
- Z twojego. I Robina.
- Nie lubisz go?
Powoli pokręcił głową, kiedy jego powieki się zacisnęły.
- Nie, lubię. Jest w porządku. To jest po prostu dziwna sytuacja. Nie chcę, aby starał się wciągnąć mnie w to całe ojczymowe gówno.
- Jesteś dużo straszniejszy niż on. – prychnęłam. – Szczerze wątpię, aby starał się być dla ciebie jak ojciec. A teraz wracaj do środka.
- Nie. Ty wracaj, cała się trzęsiesz.
Kiedy wypowiedział te słowa, moje zęby zaczęły szczękać, jakby na potwierdzenie jego racji. Zmrużył oczy i skinął głową w kierunku drzwi.
- Tutaj jest w porządku.
- Norah, wracaj do środka. W tej chwili.
- Wrócę tam, jeśli ty też. – sprowokowałam go.
- Nie mam teraz na to czasu.
Wywróciłam oczami i pociągnęłam go za rękę, prowadząc w kierunku ciepłej i przyjaznej atmosfery w małej, włoskiej restauracji.
- No dalej. – westchnęłam. – Nie musisz nawet ze mną rozmawiać. Tylko ze swoją rodziną. Wiem, że tego chcesz.
- Zgoda. Ale jeśli kiedykolwiek powiesz gówno takie jak wcześniej, skończę z tym. Musisz zapamiętać, że mój biznes to mój biznes i on zawsze stoi na pierwszym miejscu. Zrozum to w końcu, Norah. – syknął, oczami poszukując moich z powodu, którego nie bardzo rozumiałam. – Ponieważ ten związek nigdy nie będzie funkcjonować, jeśli tego nie pojmiesz.
I nie mówiąc już nic, minął mnie, szybko ciągnąc za sobą i na szczęście nie widząc mojego wyrazu twarzy.  Jedyną rzeczą, która powstrzymała napływające do oczu łzy, były promienne twarze jego rodziny, szczęśliwe z jego powrotu.
Zajęliśmy swoje miejsca i rozmowa nawiązała się ponownie. Harry ciągle był uśmiechnięty, czemu towarzyszyły jego dołeczki, zupełnie tak, jak gdyby nasza rozmowa na zewnątrz nie miała miejsca. Całkowicie się przede mną otworzył i opowiedział mi o swojej rodzinie, zanim jego nastrój uległ zmianie w mgnieniu oka. Potem, podczas gdy nadal mnie ignorował, Harry Styles zrobił najbardziej nieprofesjonalną rzecz, jaką kiedykolwiek widziałam i zaczął walkę na jedzenie z Gemmą.
- Ej! – krzyknęła, wybierając ravioli ze swoich włosów. – Nadal mogę spuścić ci łomot.
- Sądzę, że możesz. Chyba, że ochroniarze staną w mojej obronie.
- Masz ochroniarzy?
- Gemma, jestem liderem mafii. To oczywiste, że mam ochroniarzy. West side!*
Zaśmiał się niczym mały chłopiec i rzucił w nią kolejną porcją ravioli, skutecznie trafiając ją w twarz, co spowodowało, że jego matka warknęła na nich, aby przestali, dziwiąc się, jak to możliwe, że wychowała ‘dwie kompletne małpy’.
Kontynuowali walkę na jedzenie, kiedy kobieta nie patrzyła i szeptali do siebie ‘west side’ z dumnymi uśmieszkami. Jedzenie było dawno skończone, a Harry był w trakcie picia drugiego kieliszka wina, kiedy odwrócił się do mnie, a wszelkie oznaki złości zniknęły.
Próbował stłumić swój chichot, kiedy pochylił się do mnie i delikatnie przycisnął swoje ciepłe wargi do mojego ucha, pozbywając się okrywających je włosów. Wzdrygnęłam się, kiedy jego gorący oddech spłynął w dół mojego kręgosłupa, walcząc z dreszczami, powodowanymi dotykiem jego dłoni i przygotowywałam się na jakąkolwiek seksualną aluzję, którą zamierzał powiedzieć, co spowodowałoby, że chciałabym go w pierwszej kolejności spoliczkować, a potem pocałować.
Ale zamiast być przesadnie nieokrzesanym, Harry Styles wypuścił lekko chropawe sapnięcie i wyszeptał ciche ‘west side!’ do mojego ucha, zanim ponownie opadł na swoje krzesło, zwijając się ze śmiechu, jakby była to najzabawniejsza rzecz na całym świecie.
I właśnie tak, nieprzytomnie i beznadziejnie zakochałam się w nim, kilka minut po tym, jak roztrzaskał moje serce swoimi bezlitosnymi słowami. To prawdopodobnie nie była jedna z najmądrzejszych sytuacji, w jaką się wpakowałam. Zakochanie się w Harrym Stylesie było zupełnie jak zepsucie automatu do kawy w pracy.


* West Side- jedna ze stron "wojny hip-hopowej", która miała miejsce w połowie lat 90. Konflikt prowadzony był przez 2 największe wytwórnie płytowe w USA. Więcej informacji znajdziesz tu.

» zostaw swój komentarz «
-----------------------------------------
brakuje mi bonusów juuuż :(((

23 komentarze:

  1. omg to jest najlepsze i koniec świetne no kurde ndavjnvoiadva :') @sulinbitch

    OdpowiedzUsuń
  2. cudowne opowiadanie! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. O mój boże...
    Zakochała się w nim!
    ZAKOCHALA!
    GHHLDDDVJJIDDH
    Te kilka słów sprawiło iż już chce następny rozdział!
    Cudowne opowiadanie! *-*
    @kludiqowa

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny rozdział !!! Jestem Ci bardzo wdzięczna, że dodajesz prawie codziennie nowy rozdział :D Jestem wspaniała <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale on nic do niej nie czuje przynajmniej teraz ale to nie ma znaczenia wiem że to banalne opowiadanie no ale boli mnie właśnie w takich momentach jak Harry mówi do Norah.

    OdpowiedzUsuń
  6. cudowne! nareszcie się ZAKOCHAŁA, next chcę :/

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział jest na serio cudowny, z powodu tego ,że dodajesz częściej rozdziały jest mi niezmiernie miło i cieszę cię
    Mam nadzieję ,że next będzie tak szybo jak rozdział 25:)
    CZEKAM NA NASTĘPNY POZDRAWIAM, MIŁEGO DNIA x

    OdpowiedzUsuń
  8. ooo boze co za idiota z tego Harrego

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwielbiam :D West side !

    OdpowiedzUsuń
  10. cudowne to! <33

    OdpowiedzUsuń
  11. O BOSZ KOCHAM TO PRECZYTALAM WZYSTKIE ROZDZIALY W JEDEN WIECZOR,DZIEKUJE <33

    OdpowiedzUsuń
  12. SŁODCY <3 :) xx

    OdpowiedzUsuń
  13. o ja!!! super rozdział!!

    OdpowiedzUsuń
  14. KIEDY ON WREZCIE JEJ PRZYZNA,ZE JEST JEJ,JA PRDL... WKUR... MNIE ON! :(((

    OdpowiedzUsuń
  15. DODAJ JAK NAJSZYBCIEJ KOLEJNY ROZDZIAŁ <3

    OdpowiedzUsuń
  16. Jezu przeczytałam rano, ale nie miałam czasu, żeby skomentować i oczywiście o tym zapomniałam xD
    Harry mnie wkurwił. No idiota. Piękny idiota. Momentami kochany idiota. Ale było tak pięknie, dlaczego musiał to zniszczyć? Czułam, że stanie się coś złego, bo to przecież fanfiction xD Ale mam chociaż nadzieję na udane wesele hm hm :D
    Kocham relację Harry'ego z Gemmą. WEST SIDE!
    Końcowe zachowanie Harry'ego mnie rozczuliło i przeszła mi złość na tego idiotę, ech xD
    JAK TO BRAK BONUSÓW :<<<<<<<<<<
    Buziaki x

    OdpowiedzUsuń
  17. Cholera! Naprawdę dobre opowiadanie, rzadko kiedy wchodzę na takie blogi, a co dopiero je czytam w całości ! Gratulacje
    Powodzenia :*

    OdpowiedzUsuń
  18. https://v.cdn.vine.co/r/videos/972BB9CB701067981127224008704_1a1a6fb5798.3.2.mp4?versionId=yYbY095WCIKmWucI.7Yhrby6gSlXApZL
    HAHA TAK ODNOŚNIE ROZDZIAŁU XD

    OdpowiedzUsuń
  19. Zajebisty rozdział C;

    OdpowiedzUsuń