sobota, 23 sierpnia 2014

Rozdział 32

Louis, Jace i ja gapiliśmy się na siebie z oszołomieniem wymalowanym na naszych twarzach. Minęła dobra minuta zanim Louis w końcu przerwał ciszę. Zerknął ponownie na róże, przeczesując palcami swą miękką grzywkę i wypuścił oddech.
- Cóż, ten dupek dobrze wie co robi.
Jace uderzył go w ramię. Kiedy próbowałam zadecydować co robić dalej, emocje buzowały we mnie wprowadzając zamęt w moim sercu i umyśle. Były to miłość, przebaczenie i radość. Ale najwięcej było wściekłości.
Zanim zdążyłam przetrawić całą tą sytuację z kwiatami, wybiegłam przez drzwi razem z wołającymi za mną chłopakami. Ich stawiane na posadzce stopy w skarpetkach przenikały się ze stukotami moich szpilek. Tak szybko jak to tylko było możliwe, zbiegłam  po schodach wprost w ruchliwe ulice Nowego Jorku.
- Kiedy nauczyłaś się tak biegać?! – krzyknął Jace.
Zwolniłam tępo i odwróciłam się by spojrzeć na dwóch mężczyzn za mną. Louis trzymał się kurczowo dłoni Jace, kiedy niemal biegli odpychając z drogi niewinne przypadkowe osoby, zanim zatrzymali się kilka kroków przede mną.
- Kwiaty! – krzyknęłam. – Powiedziałam, że chcę kwiaty, a on przysłał mi kwiaty! Co za dupek!
Jeśli nie byli już zakłopotani, to są dziwni, bo tak powinni się czuć chłopacy, którzy utknęli ze mną i moimi szalonymi myślami. Kontynuowali chodzenie za mną w ciszy zanim obróciłam się w stronę zupełnie przeciwną niż droga do biura Vogue’a.
- O nie, nie, nie! – pisnął Jace, łapiąc moje ramię i wbił swoje chude palce w moje nadgarstki. – Nie pójdziesz tam, gdzie myślę, że idziesz.
- Oczywiście, że idę! Byłabym zachwycona przekonaniem się co ma do powiedzenia.
- Miał do powiedzenia to, co napisał na kartce!
Prychnęłam głośno.
 – Ta, napisał, że zacznie od kwiatów. Co to kurwa ma znaczyć? Teraz chce spróbować?! Kiedy wczoraj w nocy zostawił mnie zalaną łzami? To bzdura.
-Zgadzam się, Norah, ale nie możesz po prostu wpaść do jego biura jak jakaś obłąkana.
Obróciłam się na moich szpilkach od Valentino i pokręciłam palcem bezpośrednio na Jace.
– Oh, ale to był dokładny plan mojego działania. I mam nadzieję, że będzie miał coś dobrego na swoją obronę.
- To powinno być interesujące. – wyśmiał mnie Louis zyskując zabójczy spojrzenie ode mnie i ciche „Lewis!” wysyczane z ust jego partnera. Chłopak z Doncaster przewrócił oczami zanim otoczył ramieniem Jace, łasząc się do jego boku.
- Dobry Boże. – jęknęłam na zakochaną parę, która teraz patrzyła się na siebie oczyma pełnymi czułości. – Jeśli zapomnieliście, jesteśmy na środku Manhattanu, a wy dwoje macie na sobie skarpetki.
Wybuchli śmiechem zanim uderzyłam ich w ramiona w próbie pokazania im powagi sytuacji. Byli strasznie irytujący, więc rozbiłam ich małą miłosną bańkę mydlaną, przez którą byłam bardzo zdenerwowana (i też delikatnie zazdrosna, ale nigdy bym się do tego nie przyznała).
- To miejsce biznesu! – jęknął Jace w ostatnim proteście. Jego jasnoniebieskie oczy niemo błagały moje ciemne. Spojrzałam na niższego chłopaka, który był nadal uczepiony z czułością do boku Jace i poczułam w sobie więcej gniewu, co przyspieszyło moją decyzję.
Wzruszyłam ramionami, machnęłam na niego ręką, a następnie przystąpiłam do szybkiego kroku w stronę wielkiego biurowca z napisem „Styles Enterprises” śmiało przymocowanym na szczycie. Ludzie w ładnych uniformach, niosący aktówki już gorączkowo wbiegali do środka i na zewnątrz.
Popchnęłam drzwi, wkroczyłam do holu i przemknęłam obok blond recepcjonistki, która wołała za mną nosowym głosem, żebym się „wpisała”, ale zbyłam ją środkowym palcem. Gdy dotarłam do windy, Jace i Louis dawno zniknęli, prawdopodobnie planując najlepszy sposób, by obronić mnie przed kłopotami, które sobie zafundowałam.
Winda wznosiła się powoli, a kiedy zatrzymywała się na przypadkowych piętrach, ładne kobiety i podenerwowani mężczyźni pośpiesznie wchodzili i wychodzili zanim w końcu winda dotarła do ostatniego piętra i otworzyła się z cichym „ding”. Kolejna recepcjonistka posłała mi mały uśmiech z zaciśniętymi wargami i zmierzyła mnie wzrokiem od dołu do góry.
- Muszę się spotkać z Harrym Stylesem. – westchnęłam kiedy zbliżyłam się do jej biurka. – Teraz.
Podniosła brwi i spojrzała w dół na komputer.
– Pan Styles jest na spotkaniu. Może pani zaczekać jeśli jest pani umówiona.
- Nie jestem umówiona i chcę, żebyś zadzwoniła do tego irytującego dupka w tej chwili i powiedziała mu, żeby wyszedł tutaj, bo jestem wkurzona.
Twarz kobiety natychmiastowo zbladła, prawdopodobnie przez to, że tak po prostu nazwałam jej szefa – bezkonkurencyjnie najstraszniejszego faceta na tej planecie – irytującym dupkiem. Kącik jej ust delikatnie drgnął, podczas kiedy próbowała pozostać opanowana.
- Nie mogę wyciągnąć pana Stylesa ze spotkania.
 - Jeśli tego nie zrobisz, to przysięgam na Boga, że wpadnę tam i przerwę to jego ważne spotkanko. – zawrzałam z gniewu.
- Madam, obawiam się, że będę zmuszona zadzwonić po ochronę, jeśli-
Gorzko się zaśmiałam.
 – Oh, ochronę? Jestem pewna, że Harry byłby zachwycony słysząc, że zostałam wyprowadzona przez ochronę.
Kiedy mówiłam, obserwowałam jak przyciskała palcem mały guzik z symbolem dzwonka po prawej stronie jej dłoni. Ta kobieta właśnie wezwała ochronę! Wydałam lekki pomruk, machnęłam na nią ręką, oparłam się o jej biurko i czekałam, aż przyjdzie ochrona i mnie stąd wyprowadzi.
Kiedy ochrona weszła, wybuchłam chichotem i kroczyłam w stronę dwóch zbliżających się do mnie mężczyzn, wyciągając ręce w stronę wyższego z szerokim uśmiechem. Odmówił objęcia, ale zamiast tego zaoferował mi uścisk dłoni z powitalnym uśmiechem.
- James! – powitałam go chwytając jego dłoń.
- Norah, jest jakiś problem? – zapytał grzecznie.
- Cóż, ta urocza kobieta tuż za mną, nie chce pozwolić mi zobaczyć się z Harrym. A naprawdę potrzebuję się z nim spotkać. – wyjaśniałam gestykulując. – To naprawdę ważne.
James zaczął się śmiać, kiedy zerknął znad mojego ramienia na blondynkę, której twarz była teraz blada i pełna zaszokowania, jakby nie mogła uwierzyć, że tak przeciętna kobieta, jak ta, która stoi przed nią, mogłaby kiedykolwiek poznać i być blisko kogoś tak perfekcyjnego, jak Harry Styles.
Ochroniarz posłał jej surowe spojrzenie.
– Lauro, to jest panna Wilson. Jeśli kiedykolwiek będzie chciała się zobaczyć z Harrym, pozwolisz jej na to. Teraz, poproś go, by opuścił na moment spotkanie.
- Tak, sir. – sekretarka, którą teraz znam jako Laurę, mamrotała kiedy podniosła telefon i wybrała numer, gryząc wargę w zaniepokojeniu. – Tak, panie Styles… Wiem… To, uh, Norah Wilson. Jest tutaj by się z panem zobaczyć.
Powoli odłożyła słuchawkę i wgapiała się we mnie z niedowierzaniem.
– Jest w drodze.
- Dziękuję. – westchnęłam.
Kilka sekund później drzwi do jego biura otworzyły się, a on wyszedł. Miał na sobie pewny siebie uśmiech, który perfekcyjnie komponował się z jego dopasowanym granatowym garniturem i zaczesanymi do tyłu włosami. Oczy Harry’ego bezwstydnie zeskanowały moje ciało z góry na dół, zanim stanął naprzeciwko mnie i wydał westchnienie.
Mój plan wydarcia się na niego szlag trafił, kiedy spojrzałam dookoła na ludzi w pomieszczeniu, którzy obserwowali naszą relację z zafascynowaniem. Laura gapiła się na jego wysoką sylwetkę górującą nad moją, nadal w kompletnym szoku. Na skinienie Harry’ego, James wyprowadził dwójkę innych osób z holu, zostawiając nas samych.
- Norah. – powiedział Harry ostrym głosem. – Jest jakiś problem?
Opuściłam wzrok na ziemię i przygryzłam wargę w zamyśleniu.
– Cóż, uhm, widzisz, teraz kiedy tu jestem, nazwanie tego problemem jest głupie.
- A o co chodzi?
Westchnęłam. Spojrzałam z powrotem na niego i wymamrotałam łagodnie.
– Kwiaty.
- Kwiaty?
- Kwiaty.
Zmarszczył brwi w zakłopotaniu.
– Było ich za dużo? Nie spodobały ci się?
- Nie, są świetne. Po prostu… dlaczego?
Zmarszczył brwi po czym zaoferował mi swoją dłoń. Chętnie ją przyjęłam i poszłam za nim wzdłuż  krótkiego korytarza na końcu którego, za imponującymi drzwiami ukryty był jego wielki gabinet. Kiedy popchnął je, by je otworzyć, mężczyźni i kobiety siedzący dookoła stołu natychmiast przestali rozmawiać i wstali by go przywitać.
Schowałam się za jego postawną sylwetką, gdy zmrużyli na mnie oczy, a później na nasze splecione dłonie, i w końcu zdezorientowani z powrotem spojrzeli na Harry’ego. Skrzywił się i przyciągnął mnie opiekuńczo do swojego boku, a następnie chrząknął.
 - Potrzebuję kilka minut. – rozkazał szorstko. Gdy po tym nikt się nie poruszył, jego oczy pociemniały, a głos obniżył się o całą oktawę. – Teraz. Wszyscy. Wynocha.
Słowa „Tak, sir.” i „ Tak, panie Styles.” natychmiast odbiły się echem, kiedy wszyscy chwycili swoje laptopy i wybiegli przez drzwi, przytakując z respektem mężczyźnie obok mnie, nie otrzymując w odpowiedzi absolutnie nic oprócz lodowatego spojrzenia.
Tak szybko jak ostatnia osoba wyszła, Harry odwrócił się i przycisnął mnie do drzwi. Prawie natychmiast jego usta odnalazły moje. Ale zamiast całować mnie, pozwolił im wisieć w powietrzu nad moimi.
- Norah. – wydyszał.
W odpowiedzi, wsunęłam palce w jego włosy i złączyłam nasze wargi. Cała złość wyparowała z mojego ciała, kiedy tylko jego znajomy smak cynamonu wypełnił moje usta, a zapach jego szamponu otoczył mnie.
Harry przycisnął mocniej swoje ciało do mojego, jego ręce śmiało sunęły się  górę po moich bokach i ramionach, aż znalazły swoje miejsce na mojej szyi. Pociągnął tam za małe włoski, powodując u mnie delikatny jęk i przechylił  moją głowę na bok, a jego usta zaczęły pieścić miejsce poniżej ucha.
- Moja. – wymamrotał ochrypłym głosem. – Moja, moja, moja.
Następnie, jakby potwierdzając swoje słowa, zaczął szczypać i ssać czułą skórę na mojej szyi. Kolejny jęk wydostał się przez moje wargi, kiedy przebiegł swoim językiem po już obolałym miejscu i złączył z powrotem nasze wargi.
- Nigdy więcej nie odchodź. – rozkazał.
- Nie pozwól mi. – odpowiedziałam szeptem.
Gardłowy dźwięk wylał się przez jego miękkie usta, a następnie uniósł mnie swobodnie, moja czarna spódniczka uniosła się, kiedy owinęłam nogami jego talię, a on przeniósł mnie w stronę nieznanego miejsca. Dostałam odpowiedź na moje pytanie, gdy poczułam twarde drewno pod moimi plecami.
Stanął między moimi nogami i stanowczo chwycił moją twarz między dłonie. Mój oddech był ciężki po sesji przy drzwiach, podczas gdy on, wciąż wyglądał jakby nic się nie stało.  Przebiegł szorstkimi kciukami po mojej spierzchniętej dolnej wardze. Jego oczy były szeroko otwarte, prawie zmartwione, kiedy patrzał na mnie.
- Co jest nie tak z tymi kwiatami? – zapytał w końcu.
- Nie wiedziałam, co one mają oznaczać. – przyznałam. Uczucie jego ust przyciśniętych do moich ciągle namąciło mi w głowie. Jego dłonie, które niedawno sunęły się w dół, a teraz pieściły moje biodra, bardzo mnie rozpraszały. – Nie mogę się skupić, kiedy jesteś tak blisko.
Harry wydał głośny śmiech i wtulił się w moją szyję w ten żartobliwy sposób, który tak bardzo kochałam i nigdy nie miałam go dość. – Przepraszam, kochanie.
Kiedy się odsunął, zaczęłam żałować,  że powiedziałam mu jak rozpraszający jest, bo natychmiast zaczęłam tęsknić za jego szerokimi ramionami i ustami przyciśniętymi do moich. Potrząsnęłam głową, z powrotem skupiając na nim moją uwagę.
Siedział teraz na krześle przy jego biurku z rozbawionym uśmieszkiem, jedną nogą przerzuconą przez drugą i dłońmi spoczywającymi na kolanie. Kiedy mnie obserwował niezręcznie poprawiłam moją spódniczkę zanim skrzyżowałam nogi i spojrzałam w dół na niego.
- Więc masz problem z kwiatami? – ciągnął.
- Nie. – poprawiłam. – Mam problem z tym, że tak łatwo zmieniasz swoje zdanie.
Uniósł zadziornie brwi.
– Nie wydawało się to być problemem, kiedy kilka sekund temu jęczałaś przyciśnięta do drzwi mojego biura.
Zaczerwieniłam się na jego słowa i znowu zafascynowałam się jego mało interesującym ciemnym dywanem, zamiast mierzyć się z jego wyniosłym wzrokiem, którym bezwstydnie mnie przeszywał.
- Okej, to jest kompletnie nie na temat. – wyjąkałam. – Dlaczego zmieniłeś zdanie?
- Nie wiem, Norah. Sekunda w której twój irytujący tyłek wyszedł z mojego apartamentu, była okropna. Tęskniłem za tobą. Mówiłem ci, że sprawiasz, że staję się lepszy. Chcę spróbować.
- Przestań mówić, że jestem irytująca.
- Ignorujesz fakt, że się staram?
Moja górna warga drgnęła z frustracji. – Nazywanie mnie irytującą i potem mówienie, że się starasz, jest trochę sprzeczne.
Harry uraczył mnie jednym z tych swoich rzadkich uśmiechów, kiedy tak łatwo w ten strasznie uroczy sposób ukazują się jego dołeczki, a cała jego twarz się rozjaśnia. Trudno było sobie wyobrazić, że ten uśmiechający się przede mną chłopak, jest tym samym mężczyzną, w którego biurze obecnie siedzimy.
- Nie będę się spotykał z nikim innym. Nie będę się spotykał z Clarie, chyba, że w interesach. - Posłał mi nie pochwalający wzrok, kiedy otworzyłam usta, aby coś powiedzieć. – Nadal będę ją widywać i nie chcę słyszeć o tym słowa. Będę ci wysyłać kwiaty, tak jak dziś rano. I będę się starał.
- I pójdziemy na randkę, która będzie polegała na czymś innym niż jedzeniu?
Jego uśmiech powoli słabnął. – Nie randkujemy. Ale tak, będziemy czasami gdzieś wychodzić. Gdziekolwiek byś chciała.
- Okej. Możemy iść na kręgle?
- Jeśli to jest to co chciałabyś robić, to tak, pójdziemy. – uśmiechnął się. – Ale ostrzegam, że jestem mistrzem w kręgle.
Próbowałam ukryć mój śmiech, ale przegrałam z moim rozbawieniem i uśmiechnęłam się, a moje serce już trzepotało przez żartobliwego Harry’ego, który tak rzadko się ujawniał. – Nie wierzę ci.
- A więc chcesz się założyć?
- Byłabym zachwycona, Styles.
Harry podniósł się łatwo z krzesła i pochylił się nad miejscem gdzie siedziałam na jego biurku. Położył ręce na krawędzi blatu patrząc na mnie z góry. Oddech uwiązł mi gardle z powodu nagłej bliskości. Starałam się utrzymać odrobinę samokontroli, która mi została.
- Na pewno jesteś gotowa na to wyzwanie? – zagruchał pocierając nosem o mój nos w eskimoskim pocałunku.
- T-tak.
- Nie brzmisz zbyt pewnie. Pójdziemy na kręgle dziś wieczorem. Teraz określ swoje warunki zakładu, kochanie.
Spojrzałam z powrotem na niego, zielone oczy naprzeciw moich ciemnoniebieskich. – Jeśli wygram, będziesz musiał się zrelaksować przez cały dzień ze mną. Żadnej pracy, żadnych telefonów, nic. Tylko ty i ja, i dużo jedzenia, i alkohol, i filmy. I przytulanie.
- Norah, nie mogę wyłączyć telefonu na cały dzień. Jeden z moich pracowników coś spierdoli, a ja będę musiał wziąć za to odpowiedzialność i-
Uciszyłam go przyciskając moje usta do jego, częściowo przez to, że wyglądał tak cholernie dobrze przez cały czas i częściowo też przez fakt, że naprawdę musiał się zamknąć. Jego czoło spoczęło na moim, kiedy tylko się odsunęłam.
- Boi się pan panie Styles? Myśli pan, że pan przegra? – szydziłam z niego.
Przeszył mnie wzrokiem, a ja zastygłam w bezruchu pod dotykiem jego palców. – Nie, Norah. Nie przegram. Jesteś gotowa na moje warunki? I nigdy więcej nie nazywaj mnie panem Stylesem.
Próbowałam utrzymać moją pewność siebie i spojrzałam z powrotem na niego. – Dobrze, panie Styles.
- Norah. – syknął.
- Dobra, dobra! Powiedz mi co się stanie, jeśli wygrasz.
Posłał mi szelmowski uśmiech i przyciągnął mnie bliżej krawędzi swego imponującego biurka, więc nasze biodra były teraz tuż przy sobie. Po raz setny odkąd z nim jestem, nie mogłam oddychać.
Kiedy zbliżył twarz do mojego ucha, pocałował świeżą malinkę, którą zostawił kilka minut temu, zaznaczając mnie jako swoją, zanim powrócił ustami do mojego ucha. Jego gęste rzęsy połaskotały moje zaczerwienione policzki, gdy westchnął w słodkim zadowoleniu.
Wtedy jego silne palce wplotły się w moje włosy, przechylając delikatnie moją głowę na bok, co dało mu łatwiejszy dostęp do mojej szyi. Miałam gęsią skórkę na całej długości mojego kręgosłupa i w każdym miejscu, do którego dotarł jego zwodniczy oddech. Trwaliśmy tak przez kilka minut, a jedynym dźwiękiem, który wypełniał pomieszczenie, był mój zduszony oddech i jego równomierne pomruki.
- Jeśli to ja wygram. – powiedział w końcu, a jego głos był niski, zachrypnięty i pełen akcentu. – Wtedy cię przelecę.
Zupełnie mnie zamroziło, nie byłam w stanie nic powiedzieć, ani się ruszyć, ani tak naprawdę nic zrobić oprócz skupienia się na słowach, które tak po prostu wyszły z jego ust. Ale wtedy delikatnie przygryzł płatek mojego ucha, powodując u mnie kolejną falę przyjemności i wypowiedział ostatnie słowo, które spowodowało, że opadła mi szczęka.
- Ostro.
----------------------------------
No więc kto z Was chciałby, żeby Harry wygrał? :D
Odpowiedź jest oczywista: każdy z Was xD Już ja Was za dobrze znam! Lolz.

12 komentarzy:

  1. Każdy wie, że Harry wygra :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahhahah TAAAAAAK oby harry wygral XD rozdzial cudooooowny, uwielbiam tego fanika! kiedy next? nie moge sie doczekac! *o*

    OdpowiedzUsuń
  3. Moge to ja być Norah nawet pozwole mu wygrac. Mrrr

    OdpowiedzUsuń
  4. 1 chcę pozdrowić mamusie

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział ;) Harry tak się stara, to słodkie xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Czekam na naxta :-) co do rozdzialu musze powiedziec ze jest super ^^ @I_m_ninja___

    OdpowiedzUsuń
  7. Hahhahh Harry xD świetny ツ

    OdpowiedzUsuń
  8. jezu kocham tak mocno tego.boga i opowiadanie i ciebie za to że to robisz, wszystko jest takie gdjkbjkkk i tutaj wyczekuje rozdziałów tak bardzo :)
    mam nadzieję że harry wygra....taaa bo czemu nie , a wtedy chce być Nora :D
    okk czekam i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Niech Hazza wygra! xD <33

    OdpowiedzUsuń
  10. OMFG JA JUŻ CHCĘ DALEJ 🙉
    Ilysm ❤
    PS Nie chcę być nachalna, ale chciałabym zapytać kiedy mniej więcej mamy się spodziewać kolejnego??

    OdpowiedzUsuń
  11. Oooj Harry wygraj! @Only_1Dreams

    OdpowiedzUsuń